Tu i teraz – doceń w końcu to co masz, nie patrz na innych !
Wyobraźcie sobie wszechświat. Nieskończony, nieodgadniony, tajemniczy i niezwykły. W tym wszechświecie miliard galaktyk. W tym miliardzie nasza poczciwa Droga Mleczna. Z milionami gwiazd, planet i innych nieodkrytych jeszcze ciał niebieskich. Gdzieś tam kręci się Układ Słoneczny. W Układzie tym – kręci się najbardziej intrygująca planeta – Ziemia.
Wyobraźcie sobie historię Ziemi poprzez miliardy przeszłych lat. W zależności od Waszej religii czy wiary historia jej będzie na swój sposób i tak i tak interesująca. Jedno jest pewne – cokolwiek się wydarzyło w przeszłości, nie było nas tam, nie widzieliśmy, nie słyszeliśmy, nie czuliśmy. Cała historia opiera się na przekazywaniu informacji z pokolenia na pokolenie. Zmienia się tylko środek przekazu – od prymitywnych malowideł w jaskiniach, poprzez zwoje papirusów, dalej pierwsze druki a skończywszy na malutkich nośnikach pamięci informatycznej. Gdzie to wszystko pójdzie dalej? Gdzie nasza historia będzie zachowywana i przetrzymywana?
Dlaczego tę historię przechowujemy na niepewnych formach przekazu informacji, które nie wiadomo czy przetrwają, zamiast rozwijać swoje umysłowe zdolności i przekazywać tę historię genowo?
Każde kolejne pokolenie będzie miało większą świadomość własnego istnienia i pochodzenia. Historia Ziemi i historia ludzka jest w nas samych, tylko my jej nie pamiętamy. Pozwalamy, by robili to za nas inni. Idziemy na łatwiznę, dusimy w sobie naturalność egzystencji i poddajemy się postępowi cywilizacyjnemu. Pozwalamy się maszynom rządzić. Tracimy siebie. Tracimy wszystko.
Wyobraźcie sobie miliardy ludzi zamieszkujące Ziemię.
Wyobraźcie sobie miliony aktów miłosnych w jednej, tej samej, chwili – miliony momentów poczęcia.
Nieskończone ilości plemników walczy w tej jednej chwili by dostać się do jajeczka i go zapłodnić. Ogromna baza NIEPOWTARZALNYCH informacji jest zakodowana w pamięci plemnika, który zdecyduje kim się staniecie. Niepowtarzalnych, gdyż żaden plemnik nie jest taki sam. To prawdziwy wyścig o Życie. A jak już jeden wygra, wspólnie z jajeczkiem zacznie Was kształtować przez całe dziewięć miesięcy. Geny, które otrzymaliście z takich mikroskopijnych tworów natury są nośnikiem potężnych informacji, i tak, to Wy, i tylko Wy jesteście za te geny odpowiedzialni.
Przez całe swoje życie możecie je zmieniać, modyfikować, tracić lub budować nowe, wszystko zależy od Waszego sposobu i stylu życia.
Geny są modyfikowalne, jeśli człowiek żyje ŚWIADOMIE.
Zaraz zaprzeczycie, że przecież to geny determinują Wasze osobowości, charaktery, oraz, że nie od Was zależy, gdzie i kiedy się urodziliście. A co najważniejsze – gdzie w genach miejsce na duszę?
Owszem. Ale popatrzcie. Urodziliście się. Przyszliście na świat w takiej a nie innej rodzinie, w takim a nie innym miejscu, w takim a nie innym czasie. Zostaliście wychowani według określonych norm społecznych, religii, standardów życiowych. Byliście kształceni i prowadzeni poprzez dzieciństwo, dojrzewanie przez różne osoby, bazując na bardzo różnych sytuacjach życiowych.
Przeszliście wszystko i nic nie przeżyliście. Nic nie przeszliście i przeżyliście wszystko.
Jest nas miliardy, jest nieskończenie wiele sytuacji i czynników determinujących nasze koleje Życia. Każdy z nas jest INNY, każdy z nas został inaczej wychowany, dorastał w innych warunkach, przeżywał na swój sposób swoje doświadczenia. Geny, które otrzymaliśmy dzięki małemu cudowi sprawiły, że jesteśmy właśnie tacy jacy jesteśmy. Jasne, Los i Wyższe Jaźnie, z naszą własną Duszą na czele, też swoje dokładają do kształtowania naszej osobowości.
Nie ma identycznych ludzi, nie ma identycznych sytuacji życiowych, nie ma identycznych doświadczeń – uczucia takie jak cierpienia, radości są ściśle indywidualne, wyjątkowe, oryginalne.
Nie ma między nami „JESTEŚ TAKI SAM”.
Nie ma absolutnie żadnego miejsca na porównania. Bo jak? Z czym? Z KIM? Gdzie znajdziecie drugiego takiego samego człowieka? Który przeżył dokładnie to samo? I czuje i doświadcza tak samo?
Nigdzie.
Więc skończcie z porównaniami – z zazdrością, zawiścią, żalem, chciwością i przygnębieniem. Nie macie tego co inni, okej, trudno, ale inni nie mają tego co Wy, co z kolei wcale nie daje Wam prawa by się wywyższać. Ludzie bardzo lubią uogólniać i wrzucać jak najwięcej do jednego worka. Zapominają przy tym, że cuda, na które tak czekają, tak wypatrują, mogą kryć się właśnie w niepozornych, ‘przeciętnych społecznie’ osobach, które są właśnie upchane w tych stereotypowych workach. Tak, porównania zabijają kreatywność, indywidualność, wyjątkowość. Duszą to, co naturalne, to, z czym przyszliśmy na świat. Porównania są ściśle związane z powszechnymi normami społecznymi, w zależności od miejsca, w którym się wychowaliśmy. Porównania to podświadome nakazy szyte grubymi nićmi, to sprytnie ukryte szantaże, czyjeś niespełnione nadzieje i aspiracje. Porównania są tchórzliwe, służalcze, niewolnicze. Nie ma w nich niczego dobrego. Jakkolwiek byście je powiedzieli, nawet ze słodyczą w głosie, w domieszką pochwały czy dumy, zawsze, ale to zawsze będzie niekorzystne dla którejś ze stron, dla kogoś lub czegoś.
Każdy z nas jest tu i teraz, nie kiedy indziej i nie gdzie indziej, ale tu i teraz.
Dlaczego macie marnować swoje Życie, tylko dlatego, że ktoś ma lepszy dom, samochód, że ktoś mieszka w fajnym miejscu, że kogoś stać na podróże, że ktoś ma lepszą pracę, zdrowe dzieci, itd itd. Zawsze coś jest lepiej, więcej, wyżej. A nie pomyśleliście, że istnieje jeszcze coś takiego jak gorzej, mniej, niżej? Że są ludzie, którzy mają (WEDŁUG WAS) gorzej, mniej i niżej? I pragną akurat tego, co Wy już macie lub posiadacie? Zaraz powiecie i zwalicie to na karb wychowania, bo przecież Was tak nauczono i nie chce Wam się tego stanu rzeczy zmieniać.
No to nie zmieniajcie.
Bądźcie dalej szarym tłumem, nijakim, bezbarwnym, obojętnym i nudnym. Marnujcie swoje życie, nie zabraniam. Tyle plemników walczyło o to, by wyjść na powierzchnię i poczuć ciepło słońca na twarzy czy dotyk ręki ukochanej osoby, a jak już się któremuś udało to nie ma co – więcej kasy, bo muszę mieć najnowszy telewizor, więcej kasy, bo muszę to pokazać, bo muszę tamtym się pochwalić… Nie sądzę, by plemniki miały zakodowane osiąganie takich celów życiowych. Już nie wspomnę o moralności i uczuciach.
Nie ma dla nich miejsca w słowie „porównanie”.
Dlaczego zapominacie o samych siebie? Dlaczego nie przypomnicie sobie, co lubiliście robić jak byliście dziećmi? Dlaczego zapominacie o własnych planach, marzeniach, potrzebach? Czy macie w ogóle pojęcie, że tylko poprzez świadome bycie sobą macie wpływ na swoje życie i wpływ na innych? Dlaczego boicie się żyć po swojemu? Nie zwalajcie tego na system, to żadne wytłumaczenie. Skoro ja mogę to Wy też.
A dusza jest w genach, pojawia się już w momencie poczęcia, dziecko posiada ją jeszcze czystą, która pamięta o jego własnej historii. Jako dorosły człowiek dusza ujawnia się wtedy, kiedy ten zaczyna żyć świadomie. Chociaż tendencja ostatnimi laty się zmienia i dusze coraz częściej ujawniają się u małych dzieci (nowe pokolenie dzieci) i towarzyszą im do końca.
Czy którykolwiek z Was zna własną historię? Skąd pochodzi? Gdzie wcześniej żył? Dlaczego przebywa właśnie tu i teraz, z tymi a nie innymi osobami? Dlaczego doświadcza takich cierpień, podczas gdy innym łatwe życie podane jest na tacy? Czy którykolwiek z Was zastanawiał się choć przez chwilę jak to by było, gdyby Was nie było? Co byście stracili, gdybyście nie mieli szansy pojawić się na Ziemi, bo Wasz plemnik został prześcignięty przez innego rywala?
Wiecie jak bolesna jest świadomość, że Was mogłoby NIE BYĆ tu i teraz?
Czy w ogóle odczuwacie wdzięczność za sam fakt istnienia? Wdzięczność za to, co macie, posiadacie, co dostajecie od Losu?
Czy kiedykolwiek powiedzieliście sobie: „Dziękuję, że żyję„?
Wątpię.
Ale w porządku, marnujcie sobie Życie dalej. Bo przecież to wszystko takie niesprawiedliwe…
„Dlaczego boicie się żyć po swojemu? Nie zwalajcie tego na system, to żadne wytłumaczenie. Skoro ja mogę to Wy też.”
Dlatego lubię czytać tego bloga, nie ze względu na jedzenie, i matrix, ale ze względu na twoją osobę, zawsze gdzieś wewnętrznie mam pytanie jak być tak odważnie sobą na dobre i na złe, z zaletami i wadami. Zagadka którą próbuje rozwiązać.
Ja znam mniej więcej swoją historię, i wydaje mi się bardzo smutna (może mam zwyczajnie pecha). I mam przebyłski, świadomości, i tego co lubie (w wolnym czasie trochę działam w przestrzeni introwertyka ), i tego w czym się odnajduje jak w domu, jednak zagadką dla mnie jest to jak się nawigować w świecie, jak być w pełni sobą, wobec świata i w świecie, tak w pewnym sensie bezpruderyjnie, i odważnie. Świat jest pełen różnych ludzi, i mam wrażenie że nie potrafię zaistnieć, właśnie dlatego żeby chronić się (swoje wnętrze) przed tym co jest na świecie. Typowe.
Na świecie można odbić się o ludzi którzy wprowadzają mnóstwo chaosu, i mam wrażenie że czuje się czasem bezkontroli, w śród tłumu bezempatycznych, nieświadomych, niekumatych ludzi i ich ego. Trzeba się schować w sobie, aby nie zostać zniszczonym chyba taka moja strategia, wydaje mi się że mało poprawna ( myślę nad tym jak można inaczej)
To jest tak jak w filmie Mother!, wydaje się że nie mam kontroli, nad tym kto wchodzi do domu, i co robi w tym domu, który jest mną. Potem zniszczenia. A jakby tego domu nie było na pierwszy miejscu (lub był całkowicie zamknięty), to można sobie oszczędzić, cierpienia, i destrukcji. Albo zabić wszystkie okna, zaryglować drzwi i nikogo nie wpuszczać, ale to wtedy nie istnieje się tak naprawdę. Wtedy tak naprawdę nie wpuści się nic wartościowego, tylko taka wegetacja.
Mój wymarzony dom to taki który ma szerokie duże okna, może nawet ściany to takie szyby z których można podziwiać istnienie, naturę, itd. W którym nie trzeba zamykać drzwi na klucz itd., ale wydaje się że taki dom, jest nieprzystosowany, właśnie do realiów – i ludzi którzy ze swoim ego/pychą/nieświadomością/nieprzytomności, jak nie wejdą drzwiami wkradną się innym pokojem przez okno coś ukraść/zniszczyć, wystarczy chwila nieuwagi, i totalna rozpierducha, a chyba nie na tym ma polegać życie/przejawianie się/istnienie. Być odważnie sobą, to jakby mieć taki dom, z szerokimi oknami, piękny, ładny zadbany wyremontowany, tylko co z resztą świata który chce realizować coś innego, a taki dom, spostrzeże jako ewentualnie miejsce, do zabawy dla swojego ego 🙁
<3 <3 <3 tak trzymaj :) idzie Ci dobrze :) czasem też sama chcę mieć taki przepastny ekopałac w lesie, a czasem dobrze mi we własnej, ozdobionej świecidełkami klitce :) a reszta świata niech się buja,ja do czyichś domów nie wchodzę, by tam mieszkać :)
staram się uczyć, skoro i tak tutaj jestem, a może coś kiedyś błyśnie, uświadomi się 😉 All It takes is one spark.
„a reszta świata niech się buja” – to jest ten sekret jak powiedzieć nieproszonym gościom(tym którzy nieświadomi że każdy ma swoją własną przestrzeń i autonomię), żeby się bujali, kiedyś może to skumam.
mi jest też w miarę dobrze, w moim teraźniejszym mieszkaniu, o którym myślę czasami że jest mieszkaniem przejściowym 😉 no bo jednak gdzieś jest bardziej miejsce dla mnie, chociaż może jeszcze nie teraz, nie na moją teraźniejszą świadomość.
Wszystko w swoim czasie, każdy dorasta do własnego poczucia godności i szacunku do siebie w swoim czasie. Ważne, by od siebie zacząć i być w tym konsekwentnym. Po jakimś czasie wychodzi z tego społeczny respekt i nieświadome naśladowanie 🙂
Jej, dlaczego to co napisałaś wydaje mi się jednocześnie poza moją świadomością i odległe i jednocześnie, intrygujące i ważne. Mam wrażenie że będzie to chodzić za mną w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czuję się jednocześnie, zainspirowany, zaciekawiony i zakłopotany. Może to kierunek do odgadnięcia w czym sedno i sekret.
Dziękuje za artykuł, krótką konwersacje i tą intrygę dla mojej świadomości na koniec 🙂
Daj sobie czas, przypadki nie istnieją 😉 ja też dziękuję za komentarze i „wymianę energetyczną” <3
Pięknie napisane, jest o czym myśleć. Zgadzam się, że zbyt rzadko jesteśmy zadowoleni z tego , co mamy. Ja akurat jestem i jestem wdzięczna za to, że żyję, że jestem gdzie jestem.(nie zawsze tak było) Doceniam zmiany w moim życiu, nawet te, które wyrosły na niepowodzeniach, a może te najbardziej, bo kosztowały wiele łez. Wdzięczność w naszym świecie jest czymś,czego nie rozumiemy, bo jak być wdzięcznym, skoro coś nie wychodzi, coś jest nie tak? A dlaczego nie skupić się na tym, co jest dobre i piękne? Dlaczego tego nie potrafimy? Może dlatego, że żyjąc w takiej, a nie innej kulturze nauczyliśmy się narzekać? Na ogół ludzie zadowoleni uznawani są za dziwolągów przez tych wiecznie niezadowolonych. Cieszysz się ? Z czego? Ktoś patrzy z boku i zastanawia się, czy przypadkiem nie udajesz, nie grasz w teatrze życia, bo z czego się tu cieszyć? Uśmiechniesz się do kogoś, od razu zastanawiają się, co z Twoją głową. Dziwne to wszystko, ale myślę, że to nasze skrzywienia , które warto prostować, żeby żyć świadomie, bez strachu, bez oglądania się, czy ktoś nie uzna nas za dziwadła:))