Jak mieć dużo pieniędzy i robić to co się kocha? wersja Anetki – cz.2
W poprzedniej notce pisałam o zarabianiu hajsu przez robienie tego co się kocha (tu). Była to wersja nudna, oklepana, czyli taka którą przeczytasz w każdym bestselerowskim poradniku od gościa śpiącego na zilionach zielonych. Dziś przedstawię wersję moją, oryginalną, Anetkową. I będzie to wersja totalnie nielogiczna, dziwna, bo niedostosowana do wszelkich norm społecznych.
Pod ostatnią notką rozgorzała dyskusja. Dyskusja typowa i przewidywalna. Zarzucali mi niewiedzę, brak doświadczenia oraz posiadanie “bogatego sponsora.” W internetach przecież to normalne, że inni wiedzą i znają Ciebie lepiej Ty sama.
Napiszę jak ja widzę kwestię pieniądza na Ziemi. W bardzo telegraficznym skrócie.
Na początek, przypominam, nie jest to 'normalny' blog. Nie jestem 'normalna'. Nie pochodzę z Ziemi (z ziemskiej linii ewolucyjnej). Jestem starą duszą, przeżyłam i doświadczyłam już swoje. Również i na innych galaktykach, w innych czasoprzestrzeniach, w innych wymiarach. Przybyłam tu już z gotową wiedzą o zasadach, mechanizmach i regułach panujących we Wszechświecie. Życie na Ziemi odbieram w sposób energetyczny, z kosmicznym dystansem. Tak samo odbieram też ludzi.
Ziemia jest pewnego rodzaju fermą hodowlaną, polem doświadczalnym, stworzonym przez inne galaktyczne cywilizacje. I jak każda 'rzecz' w Kosmosie również i Ziemia jest świadomością, energią, ma swoje imiona (Gaja, Urantia, Terra, Tara). Ewolucja człowieka przebiegała zupełnie inaczej niż powszechnie się sądzi. Wszyscy tutaj żyjemy w tzw. systemie, hologramie, matrixie (opisywałam matrix TUTAJ).
Przychodząc na ziemski świat, jako dusza, przybieramy ziemski 'pojazd' – ciało. Do ciała wszczepione są określone implanty, które warunkują nasze zachowania, w tym ego. Ego jest pod ścisłym nadzorem stwórców, którzy nas nieustannie genetycznie i kwantowo kreują i modyfikują.
Na Ziemi się rozwijamy, uczymy się, nabywamy doświadczeń, poznajemy zjawiska i rzeczy, których nie spotkamy na innych galaktykach.
Uczymy się walczyć z ego.
Ego jest sztuczne, ego to emocje.
Ego to strach, smutek, żal.
Ego zawsze chce to czego nie ma.
A jak mieć władzę nad ludźmi? Stworzyć coś, czego będą się bali, o co będą walczyli, o co będą codziennie wyrywali włosy.
Więc ktoś se tam (niby podświadomie, ale przez eony lat i również ego się mutowało, dostosowując się do danych czasów), więc se ktoś tam wymyślił pieniądz.
“Maj preszys…” rzekłby taki gollum.
Ale zrobił to, niestety, źle. Bo taki był zamysł tych twórców, by ludzie na Ziemi się żarli między sobą. Matrix to kocha.
Matrix stwarza iluzję, że pieniądze to ZUO.
*Matrix – rządy, media, korporacje farmaceutyczne, religijne i żywieniowe, wszelkie klany i familie typu Rotschildowie, Bilderbergowie, Windsory, Watykany i inne. Myślicie, że to teorie spiskowe? Jasne. Na tej samej zasadzie, co informacja, że angielska królowa ela już dawno umrzyła.
Matrix ubóstwia kiedy pieniądze leją się wodospadami, tylko dlatego, że Ty spłacasz skredyciałe pałace i wakacje na fejsa i coroczne lodówki.
Matrix uwielbia, kiedy zatrzęsiony idziesz po kolejny kredyt do banku lub innego prowidenta, bo nie masz czym wyżywić dzieci.
Matrix adoruje tych, którzy domagają się sprawiedliwości, którzy mają poczucie winy, którzy robią za ofiary losu i systemów politycznych.
Matrix się jara każdym, kto narzeka, gęga, ględzi na brak pieniędzy, na banki, na polityków, na wojny. Jara się każdym, kto się boi.
A kto się boi?
Ziemskie ciało jest wyposażone energetycznie w system czakr i ciał subtelnych. Wszczepione ego, ograniczony układ DNA, wiek i pochodzenie duszy (tudzież jej doświadczenia z innych wymiarów) oraz WYBRANE ŚWIADOMIE miejsce i czas narodzin składają się na całość, z którą szlajamy się przez resztę życia.
I ta całość również warunkuje nasze podejście do pieniędzy.
I tu, podobnie jak w poprzedniej notce, podzielę ludzi na śpiących i przebudzonych.
Matrix kocha śpiących.
Ale to przebudzeni świadomie potrafią wykorzystać matrix. Bo matrix na nich nie działa. Jest za słaby.
Ludzie mają bardzo różnie zdefiniowane czakry (one mogą być blokowane np przy chrzcie katolickim czy innym obrządku rytualnym). Za materializm odpowiada pierwsza czakra – czakra podstawy. Częściowo za nią idzie też czakra sakralna, odpowiadająca za seksualność.
Widzicie to w tiwizorach i gazetach? Gdzie porno, reklamy hydrauliczne z cyckonoszami, i hołubienie seksu w klipach muzycznych tam kręcą się grube pieniądze?
Ludzie z zablokowaną czakrą podstawy mają zablokowany przepływ pieniędzy.
I mogą to być również osoby wysoko uduchowione, z rozwiniętymi czakrami trzeciego oka czy korony. Tacy bardzo często żyją w potężnym strachu, ich ego nieustannie walczy z kosmiczną wiedzą o ziemskie racje bytu. I taki strach bardzo ciężko wydupczyć, odszczepić te ego z elementem bojaźni, nawet oczyszczanie czakr też niewiele pomaga. W takim przypadku jest to po prostu 'taka droga duszy do przeżycia'.
Najbardziej ogarnięte w ziemskim kręceniu pieniędzmi są dusze młode i wczesnodojrzałe. One mają piękną smykałkę do zaistnienia w mediach, do spełniania ambicji rodziców, do dążenia do celów po trupach, do bycia bossem a nie liderem. One nie mają poczucia winy, są bezkarne, mają gdzieś sprawiedliwość, żyją w luksusach, pieniądze są ich celem a nie narzędziem.
I Kosmos im daje dokładnie to co myślą, kreują sami sobie. Widzisz, nie masz poczucia winy, więc nie przyciągniesz kary do siebie. Bo jak? Przyciągasz tylko to co odczuwasz. Nie mają tacy skrupułów, wszystko jest gdzieś hen hen i widzicie, jak się takim żyje.
Ja z takimi nie rezonuję z jednego prostego powodu – dusze młode zwyczajnie nie dogadują się duszami starszymi. Analogicznie – “dajmy się młodym wyszaleć, niech się uczą życia”. Ale fajnie jest obserwować jak sobie radzą, jak walczą o lepszy dzień, lepsze jutro, lepszy kraj, lepszy świat.
Cudnie jest patrzeć jak mimo przeciwności matrixu odnajdują piękną radość w swoim życiu. Mnie to wzrusza, roztkliwia.
“Uczcie się, kochani… Idźcie do przodu, walczcie, kochajcie. Jest warto.”
W skład duchowego matrixu wchodzi arcypopularna KARMA. Na którą można zwalić wszystkie nieszczęścia świata – brak hajsu na beemkę i szklany gabinet na czterdziestym piętrze, bo patologiczna rodzina i jesteś udupiona finansowo, bo brak znajomości i nie ma kto Ci pracy załatwić, bo nikt Cię nie kocha, bo masz depresję i raka, bo karma zawiniła i trza to odbębnić.
To, że Twój pradziadek był biedny to nie znaczy, że Ty też masz spać pod tekturami. Jesteś inną duszą niż on. Masz inaczej wirujące czakry niż on. Masz inne warunki, inne miejsce i czasy niż on. Nie przenoś jego “karmy” na siebie, bo przyciągasz to, stworzysz sobie duchową klatkę. Z której korzyść będzie miał tylko dyrektor lokalnego banku. I Twój prywatny gastrolog. Bo zaparcia to blokada energii, duszenie w sobie negatywnych emocji, złości, blokada czakr. Poczucie winy 'ściągnięte' od pradziadka sprawia, że Kosmos przysyła Ci nieszczęścia garściami.
Jak masz odpowiednie warunki to rusz się, działaj – strzep z ramienia pyłek pseudokarmy pradziadkowej, popytaj wśród znajomych i znajomych znajomych, zapisz się na jakiś kurs, jeden drugi, próbuj, ucz się, doświadczaj, poznawaj. Z czasem przyjdzie i ten cyk! że nagle będziesz wiedział co chcesz robić a zielone będą Ci przyjaźnie i stabilnie nadciągać.
Nie rezonuj z polityką ani medycyną konwencjonalną, nie rezonuj z kwaczącymi ploteczkami na osiedlu. Nawet jeśli nie starczy Ci do pierwszego – nie martw się, weź słoneczka, małża, wyjdź do lasu, na plażę, do cioci Irenki.
Nie martw się, nie przyciągaj, nie karm ego, nie karm matrixu. O to przecież chodzi rządom i korporacjom – byście się bali, byście się zamartwiali, byście chorowali. By z tego Waszego strachu mieli hajs na swoje jachty. Bo ich Wasz strach nie obchodzi.
Robienie biznesów to nie tylko założenie własnej firmy pierogów na osiedlu.
Robienie biznesów to też kręcenie własnym domowym budżetem rodzinnym. Energia tutaj się kręci w takim samym stopniu jak u multimilionera.
Pieniądz nie faworyzuje nikogo.
Pieniądz nie ucieka od nikogo.
Mam wielu znajomych (śpiące, młode i dojrzałe dusze), którzy powielają ten sam schemat – hygge domek na kredycie, słoneczka, cziułała lub jork do zestawu, jakaś beemka, passerati, życie zgodnie z kalendarzowymi tradycjami (połowa rocznego budżetu idzie na bożenarodzenie), oglądają jedynkę i emtiwi z seksi tyłeczkami, jedzą gieemo pszenicę i rafinowany biały cukier.
I co?
Są szczęśliwi. Mają gdzieś to, że są manipulowani przez polityków, przez Windsory, przez matrix. Żyją tak, jak są zaprogramowani. Zarabiają kasy w hutach, w salonach mercedsów, w korporacjach, plotąc na zamówienie koce z szarej wełny czesankowej (bo dom w stylu hygge). Wiecznie im brakuje mamony, znajomości, ciągle chcą więcej, więcej i więcej.
Mam też wielu znajomych, niesłyszących, którzy podróżują po świecie, niemal dzień w dzień. Można by zapytać – skąd hajs mają? Ano, mają – zdalna, ciężka praca, konsekwencja, przedsiębiorczość, pewność siebie, wyjebanizm. Dodam, że dobrze rozwinięte czakry podstawy i sakralne.
Ich umysły i dusze są jeszcze młode, ograniczone, wąskie. Nie rozkażesz im, by nagle z dnia na dzień się przebudzili, ocknęli się, zobaczyli, dokąd świat zmierza. Nie należy ich za to winić.
Wszyscy mamy prawo do popełniania błędów w młodości.
Osoby przebudzone, z rozwiniętymi czakrami, mają świadomość mechanizmów działających na Ziemi. Wiedzą, że pieniądze są zależne od naszych intencji. Nie pragną własnych awionetek, dworków, audi s6 czy wklęsłych plazm w salonach z kostką brukową. To już przeżyliśmy. Znudziło się. Zapewniają sobie dostatnie życie, zapewniają sobie dobrą pracę, która niekoniecznie im daje spełnienie, ważniejsze, żeby nie szkodziła. Bardzo często wybrana praca jest tylko narzędziem do osiągnięcia określonych celów. Uciekają od odpowiedzialności, od wyścigów. Bo po co? Zostawiają to młodym. Im wystarcza to co mają, co posiadają.
Przypomnijcie sobie, ile razy słyszeliście od dziadków, od rodziców “Oj, dajcie spokój, nie potrzebuję niczego, wszystko mam, po co mi to?” Dziwiło i dziwi Was to, prawda?
Nie chodzi o to, by dopasować się do wymogów matrixa/systemu. Chodzi o to, by zrobić z niego swojego sprzymierzeńca. Świat ma Ci służyć, a nie Ty jemu.
Internety to produkt systemu, by manipulować, rządzić, władać. Ale internety mogą też rozwijać, budzić, popychać do przodu. Nie rób niczego z czym nie rezonujesz. Nie skupiaj uwagi na konkurencji. Myśl o sobie.
Pracuję w hucie, zarabiam mniej niż średnia krajowa (po co mi więcej?), jeżdżę ukochanym kilkunastoletnim autem, swego czasu podróżowałam dużo (teraz nie mam chwilowo parcia), nie narzekałam i nie narzekam na brak pieniędzy, lubię wydawać w tikejmaksie, kupuję drogie organiczne jedzenie, nie posiadam 'bogatego sponsora'. Jestem szczęśliwa.
Ale ja jestem 'dziwna', jak to stwierdziła kiedyś kumpela z huty. Raz ją zapytałam:
-
„Ile może zarabiać menedżerka naszej firmy?
-
No nie wiem, jakieś 700-800 funtów tygodniowo.
-
Łomatko… Ja nie chciałabym tyle zarabiać…
-
(cisza, osłupienie i w ogóle zonk na kumpeli licach)
-
No co? No co bym zrobiła z taką kasą??
-
(cisza… i po chwili) Kupiłabyś se tę wełnianą kurtałkę w tikejmaksie!
-
Ale ja ją kupię. A co z resztą? Nie chce mi się bawić w wydawanie, starczy mi to, co wydaję teraz.
-
Dziwna jesteś, ale to już wiem od dawna…”
Moje notki tutaj są poparte wieloletnimi obserwacjami w bliższym i dalszym kręgu. Nie czytałam żadnych poradników o zdobywaniu przyjaciół i hajsu.
Jeśli ktoś chce wiedzieć więcej o swoich czakrach – odsyłam do zgłębienia się w temat Human Design. Tylko poszukajcie kogoś dobrego, zaufajcie intuicji przy wyborze doradcy. Generalnie oczyszczajcie czakry, wybaczajcie, pozbądźcie się złości, żalu, nienawiści, krzyków, spacerujcie dużo, czytajcie książki, wyjdźcie do ludzi i nie zawahajcie się ich używać do swoich celów. I jeszcze bądźcie za to wdzięczni. Po to siebie mamy.
<3
Edit: Że ludzie lubią się czepiać, zwłaszcza Ci z obsesją perfekcji i brania wszystkiego serio, tudzież moich notek, uprzedzam, że pojęcie „dużo pieniędzy” w moim tytule jest pojęciem bardzo względnym i posiada spectrum od kilkuset złotych miesięcznie aż do kilkuset tysięcy dolarów dziennie (czy tam więcej).
Znowu pudło. Mieszasz mnóstwo pojęć.
Jak myślisz, że jesteś taka genialna i przebudzona, żeby wycwanić ów Matrix, to się grubo mylisz. Ale widocznie musisz się przejechać, aby to zrozumieć. A pisze to ktoś, kto ten hajs ma, i wie, z czym to się je. Mimo to życzę powodzenia.
Ale ja świadomie wycwaniam ten matrix codziennie, od wielu wielu lat 🙂 po prostu ten wpis nie jest dla Ciebie <3
Tytuł Twojego wpisu brzmi ,,Jak zarabiać duże pieniądze na tym, co się kocha”, tak?
Moje pytanie brzmi: zarabiasz kupę hajsu na tym, co kochasz?
„Dużo” to pojęcie względne. Ale wg mnie – tak.
Przytulne miejsce pracy Anetko i bardzo sensownie napisane o pieniążkach?
Aneta, to nie jest takie proste, jak piszesz. Ja jestem tzw. Starą Duszą i niestety ale coś takiego, jak karma istnieje. Jednak nie jest to coś, co może być negatywne, np. poczucie winy ale może być tak, że taka dusza nie chce już bawić się w zarabianie ale niestety na tym świecie, przynajmniej w obecnych czasach, bez pieniędzy nie ruszysz. I tu zaczynają się schodu dla takiej duszy. Coś o tym wiem, bo mam tak ja (to znaczy, radzę sobie w materii, ale to jest dalekie od tego, jak chciałbym sobie w niej radzić naprawdę bo Stare Dusze też posiadają pragnienia posiadania, ale one nie chcą już wchodzić w to posiadanie za pomocą wyścigu, czyli tego, co Ty nazywasz Matrixem).
Moim zdaniem na chwilę obecną nie da rady wyzwolić się z Matrixa i mieć jednocześnie wygodne i dostatnie życie. Za dużo zależności. To jest to, o czym pisze user ,,Nikt”, widać, że ma smykałkę do zarabiania i dlatego go tak irytuje to, co Ty piszesz, bo dla niego korzystanie z Matrixa jest dziecinnie proste (tak mi się wydaje po jego wpisach). Problem w tym, że dla mnie i pewnie też dla Ciebie to takie proste już nie jest i dlatego odbieramy to w inny sposób. Np. ja w ogóle nie umiem wpasować się w tzw. normy społeczne. Ubranie oficjalnego ubioru powoduje u mnie tak silne negatywne emocje, że nie noszę takiego, a więc i automatycznie wypadam z wszelkich możliwości pójścia drogą, aby większe pieniądze zarabiać (czyli np. stać się pracownikiem jakiejś dużej firmy itp.). To moja dusza wysyła negatywne impulsy ilekroć próbuję zbliżyć się do tego ,,matrixa”, inna sprawa, że powodów, dla których tak reaguje, może być sporo.
I nie jest też tak, że im bardziej przebudzona dusza, tym mniej pragnienia posiadania. Ja uważam, że widzę i czuję sporo , i bardzo chciałbym żyć na dobrym poziomie materialnym ale co z tego, skoro dusza mówi ,,nie” wszystkiemu, co na Ziemi jest kojarzone z takim dobrobytem (czyli wpasowaniem się w standardy, Matrixem). Wydaje mi się, że to ani kwestia karmy ani innych rzeczy, tylko że świat jest programowany pod wymagania dusz młodych, względnie dojrzałych a jak ktoś ma Duszę Starą, no to już życie takie miłe nie jest, przynajmniej dla mnie. Może to kwestia umiejętności pogodzenia się z ograniczeniami, albo czegoś innego, nie wiem. Ale takie osoby mogą odczuwać spory dyskomfort, żyjąc tutaj.
Zgadzam się częściowo – karma istnieje. Miałam i mam do czynienia z karmicznymi relacjami. Ale w przeciwieństwie do młodych dusz, my mamy tę 'przewagę', że możemy się rozliczyć z karmą jeszcze za naszego życia, i mamy tę świadomość, żeby kolejnych karmicznych zobowiązań nie 'wytwarzać'. Zresztą – są dusze, które przychodzą na Ziemię bez żadnych łańcuchów karmicznych, z określoną misją.
Tak, masz rację w wielu rzeczach, po prostu nie pisałam o tym szerzej, bo to temat na wiele, wiele notek.
Dla mnie korzystanie z matrixa też jest dziecinnie proste. Jak już pisałam – wszystko zależy od wielu, indywidualnych czynników, tudzież wieku & pochodzenia duszy.
Również co do samego życia & programowania ziemskiego można by rozkminiać i rozkminiać. Nie piszę wszystkiego tutaj co wiem. Ludzie nie są jeszcze gotowi.
I pobyt starych dusz na Ziemi również jest ściśle indywidualny.
To prawda, różne są cele duszy. Ja np. mam maksymalną niechęć do systemu ziemskiego. Czyli nie umiem uznać jakiegokolwiek autorytetu, podporządkować się zasadom, zrobić coś co jest wymagane aby coś mieć itp. Wydaje mi się, że pochodzę z jakiegoś świata, gdzie wszystkie istoty miały wszystko bez niczego, gdzie panowała idealna harmonia i gdzie nie było podziałów społecznych, nie było różnic w posiadaniu czegokolwiek. Tymczasem na Ziemi jest zupełnie inaczej. Aby coś mieć, trzeba coś dać. Problem w tym, że dla mnie na Ziemi wszystko skoncentrowane jest wokół takich bardzo przyziemnych, wręcz odzwierzęcych potrzeb. A moja dusza za nic nie chce w te niskie obszary wejść. reaguje automatycznie niechęcią, negacją, negatywnymi emocjami. Ona chciałaby żyć w świecie, gdzie życie polega na nieustannej sielance, gdzie wszystko jest skoncentrowane wokół idei wyższych. No i mam problem, bo żyć jakoś trzeba a nie dostrzegam tutaj niczego, co by mnie specjalnie interesowało, co chciałbym robić.
Co do misji, uważam, że nie warto się w nie bawić. Tego świata zbawić się nie da, za dużo tutaj dusz młodych, które nie chcą słyszeć o rozwoju, o czymś pozamaterialnym. Dla nich liczy się właśnie hajs, a cena nie gra roli – stąd niszczenie środowiska, wojny, rywalizacja, przemoc. Jak u zwierząt.
Tak więc dla mnie ten Matrix to duża niedogodność bo moja dusza w ogóle nie chce się dopasować pod jego reguły.
Wiem, że są takie cele też. Poznałam wiele takich Starych Dusz, właśnie z podobnymi do Ciebie awersjami do systemu ziemskiego. Ja już z tego wyszłam dawno temu, na obecne wcielenie przyszłam świetnie zaadaptowana do tutejszych warunków. Nie trzeba się bawić w dawanie & branie, ale to i tak zależy od samej duszy i wyższych Jaźni zanim przybędzie na Ziemię. Negatywne reakcje duszy są często mylone z ego. Nie wszyscy maja siłę i chęci, by podnosić wibracje Gai (zbawiać świat). Jedno wiem, nie ma przypadkowych pobytów i wcieleń tutaj, wszyscy są tu po coś, tylko w większości nie wiemy, po co… A często najprostsze co możemy zrobić, to po prostu wydupczyć ego i być tu i teraz. Tak, mi jest łatwo to napisać. Ale walcz, próbuj, działaj. Uda Ci się kiedyś uciec z tego strachu.
Właśnie, względne.
Więc dlaczego chcesz pouczać innych, jak to się robi, skoro zarabiasz – tak czuję – dużo mniej niż ,,duże pieniądze” rozumiane jako naprawdę spora gotówka (dajmy na to rzędu kilkunastu lub kilkuset tysięcy $/miesiąc)? Nie uważasz, że mylisz pojęcia ,,zarabiać dużo pieniędzy” z ,,zarabiać pieniądze” na tym, co się kocha? Precyzja jest podstawą w biznesie, bez tego nie zrobisz ani kroku!
Nie mylę tych pojęć. Celowo napisane. I nie ma nic wspólnego z precyzją pojęciową.
Mylisz bo skoro piszesz, jak zarabiać duże pieniądze, to logicznym wydaje się fakt, że wiesz, jak to robić. Tymczasem tak nie jest.
A skąd wiesz, że nie wiem? Skąd wiesz jakie zmiany właśnie zachodzą w moim życiu?
Już pisałem. To byłoby widoczne w ty, co piszesz. Ludzie zarabiający duże pieniądze nie podają tak śmiesznych przykładów, że ktoś gdzieś te pieniądze zarabia. Brak Ci pewności, tego czegoś co bije od ludzi, którzy ten hajs zarabiają, to się czuje.
Oceniać zawsze łatwo. Nie zawsze trzeba zarabiać miliony by o nich pisać. Miliony mnie nudzą, przeżyłam to. Pieniądz to tylko jeden z wielu tematów.
A nie mówiłem :).
Dobrze powiedziane, przystosowanie. Ja właśnie absolutnie nie wydaję się być tu przystosowany.
I wydaje mi się też, że w tym życiu nie da rady tego zmienić bo jeśli dusza i coś tam jeszcze tak sobie to zaprogramowały, to trudno to będzie odkręcić.
A Ty masz jakiś pomysł?
Ciężko mi się odnieść do Twojej sytuacji. Generalnie działa metoda odpuszczania i wybaczania, wizualizacji fal energetycznych, wspomożenia się jakimiś kryształami. Może od tego?
Ale co odpuścić albo wybaczyć? Fal nie ogarniam :).
Ja chciałbym, aby ktoś wszedł we mnie na przykład jako medium i zobaczył, dlaczego tutaj jestem i jeśli znalazłby blokady, to żeby je zdjął z duszy. Możliwe jest coś takiego?
Jest możliwe. Odpuścić & wybaczyć wszystko z czym nie rezonujesz w matriksie.
A dałoby radę, aby ktoś, np. medium weszło we mnie i dowiedziało się, dlaczego tutaj jestem i zdjęło blokady na dostanie i szczęśliwe życie tutaj?
Można tego się dowiedzieć na wiele sposobów. Sam musisz znaleźć jakiś dogodny dla Ciebie. Czas i nieprzypadek Ci pomogą.
Poczytaj też książki Zelanda, jeśli jeszcze nie czytałeś.
Bardzo fajnie napisane, zauważyłem po sobie , że czym więcej zarabiałem, tym szybciej praca mnie nudziła az w końcu z niej odchodziłem, miałem tak kilkukrotnie, nie mam presji na hajs i nigdy nie miałem, nie dlatego ze jestem leniwy ale po prostu czułem ze nie tędy droga 🙂
Aneta – poczytam.
L – mi się wydaje, że cos jest tutaj nie tak z równowagą. Podczas, gdy jedni mają ,, za dużo”, inni cierpią skrajny niedostatek. No bo jak inaczej wytłumaczyć miliony, setki milionów ludzi z tzw. trzeciego świata kontra parę milionów ludzi z zachodniego świata, żyjących grubo ponad stan?
Też nie mam parcia na hajs ale to przedkłada się na niestabilną sytuację materialną. A mnie się marzy, aby w ogóle nie pracować, jeździć po świecie, czytać, dowiadywać się. Tylko kto by mnie utrzymywał …..
Trzeci Świat to dusze dziecięce, pierwsze fazy rozwoju duchowego. Nie myśl o nich, Ty już to przeżyłeś. Myśl o sobie, skup się na swoim tu i teraz. Zachodni świat to dusze młode, wyścig materialny zostaw im. Nie zazdrość, zazdrość to cecha ziemskiego ego. Poczytaj Zelanda i zmień myślenie 🙂
Ja im nie zazdroszczę :). Mnie przeraża materializm Zachodu, stąd ostatnio tak dużo myślenia o tym, jak zrobić tak, aby jednocześnie żyć w dostatku i nie gonić za tym wszystkim, jest to trudne bo dziś zachodni sposób myślenia, życia ogarnia cały glob. Okropne to jest. A co do 3go świata to trochę bym polemizował z tym, czy to tak jest. To, że duża grupa ludzi stamtąd zachowuje się dość ,,prymitywnie”, to nie znaczy, że tak jest w całości. Popatrz, ile tam jest ciągle nieodkrytych miejsc albo różnych miejsc, gdzie ludzie żyją całkowicie inaczej niż reszta świata. Wydaje mi się, że Stare Dusze nie mają swojego miejsca, jest ich mało i są rozproszone po świecie. To nie ich planeta, albo zaryzykuję twierdzenie, że już nie ich (moim zdaniem kiedyś było ich tu o wiele więcej ale coś je stąd wygoniło).
O pochodzeniu starych dusz i nie tylko takich można pisać i gdybać wiele notek. Fakt, jednostki takie są rozsiane na całej Ziemi i jest tak, że nie muszą wiedzieć, że są starymi duszami, że są w jakiś sposób przebudzone czy uduchowione kosmicznie. Ziemia też nie jest moim domem, ale to nie znaczy, że nie czuję się tu dobrze, wręcz przeciwnie – lubię tutaj wracać, tak jak się wraca do jakiegoś fajnego miejsca, w którym nabyłeś wspomnienia. Co do materializmu – po co o tym myślisz, po co gonisz, dlaczego twierdzisz, że jest okropne? Przecież cała sztuka polega na tym, by tomatrix Ci służył, nie Ty jemu. A jak to zrobić – wyczuj, znajdź złoty środek.
Ja mam swoją koncepcję, czego u mnie jest takie parcie na ten idealizm społeczny. Od dziecka zaczytywałem się w legendach indiańskich, uwielbiałem słuchać a potem czytać o tym, jaka zgoda panowała pośród tych społeczności (oczywiście nie zawsze i nie wszędzie, ale potem, jako zapalony czytelnik historii wszelakiej znalazłem potwierdzenie tego w podaniach i badaniach antropologicznych). Tam było tak, że każdy miał swoją rolę społeczną ale każdy też miał swoją jurtę, wigwam, uchodziło za niemoralne aby ktoś ze społeczeństwa był pozbawiony dachu nad głową, pożywienia. Często to wódz był najbiedniejszym członkiem plemienia bo oddawał wszystko innym, liczyła się szlachetność, mądrość, pokora. Ci ludzie żyli w zgodzie z przyrodą. Potwierdzają to przekazy historyczne, badania. Oczywiście nie wszędzie tak było i to są bardzo stare dzieje ale fakt faktem, że te prastare kultury były raczej pokojowo nastawione. Do dziś jest mi szkoda Indian i tych pierwotnych ludów, tego jak zostali potraktowani przez białego człowieka. Nie znoszę naszej rasy, jest najgorsza ze wszystkich, jakie nosiła Matka Ziemia. Ją też okaleczyliśmy już, mam nadzieję, że w końcu biały człowiek dostanie za swoje.
i ja właśnie tak się czuję, chciałbym żyć w takiej zgodzie z naturą i innymi, problem w tym, że ludzie dziś nie chcą zgody, pokoju. Wolą wojnę, wyzysk i pieniądz za wszelką cenę.
i pewnie też nie jestem z Ziemi tylko z jakiejś innej planety, gdzie żyje się właśnie w taki sposób. Coś jak komuniści ale bez wojskowej dyktatury :).
Bardzo możliwe, że są to wspomnienia Twojej duszy. Każdy kto wie, kim jest Gaja i jaką ma energię, historię – potrafi żyć z nią w harmonii. Wspomnienia wspomnieniami, ale żyjesz tu i teraz, i to nie przypadkiem 🙂 Zaakceptuj ten stan, bo co Ci zostaje? Walka i zaprzeczenie nie pomogą. A ludzka rasa nic nie winna, że jest jaka jest, paskudna historia i tyle. Po to jesteśmy, by im pomóc 🙂
Nieświadomość nie zwalnia od niczego. Uważam, że jednak ludzie są w bardzo dużej części winni temu, co się tutaj dzieje. Wolą być obojętni, bo tak łatwiej. I nie jestem pewien, czy chcę im pomagać. Planecie na pewno. A ludzie … czasami, aby uleczyć pacjenta, trzeba wykroić część jego ciała, aby choroba się dalej ie rozwijała. Jak trąd na przykład. A ludzie są właśnie jak trąd, który toczy tę planetę.
Przedszkolakowi wytłumaczysz co i jak na Ziemi, ale to młodzież będzie się buntować i zaprzeczać, dorosły spróbuje zmienić to po swojemu, a emeryt pod gruszą ? 🙂 Ziemia jest młoda, daj jej szansę.
Zajebiste. Nie przeczytałem wszystkiego, trochę pobieżnie, część ominołem, części nie zrozumiałem. Nie ma to znaczenia. Tekst jest super.
A więc piszerz byle jak, kręcisz mącisz, piszerz jak leci, o matrixie o planetach, galaktykach, z imienia i nazwiska, samoświadoma swojej inności i wariactwa, masz co chcesz, gdzie pisać, co zjeść, być sobą, spędzać swój czas sobą i dla siebie. Czy można być bardziej bogatym.
A więc cześć! chciałem się przywitać, powiedzieć I super że jesteś i robisz to co robisz. I chociaż totalnie nie rozumiem tego co piszerz (nie czytam regularnie, z rzadka zreknę i dzisiaj jakoś tak), i czuje że te całe matrixy, stare dusze, to nie moje struktury poznawcze, bo mam własną perspektywę na wszechświat, to super napotkać, taką samą w inności osobę która jest.
Każdy ma własne wersje spostrzegania życia 🙂 cieszę się, że się odezwałeś, pozdrawiam <3
Zealand mówisz…co polecasz na początek?
Pierwszy tom – Transfering rzeczywistości.
O, i tutaj się różnimy. Ja nie zamierzam posługiwać się narzędziem, które służy do manipulowania. Matrix jest dla mnie nie do zaakceptowania. Tu nie ma żadnej możliwości kompromisu. Albo jest się oddanym sprawie, wierzy się w coś albo idzie się na wygodnictwo, tak jak ci, którzy biorąc skorumpowane pieniądze wierzą, że nic się nie stanie. A stanie się, bo jak jest popyt, jest i podaż. Dla wojny, przemocy i manipulacji nie ma żadnego wytłumaczenia. Nie tędy droga.
Bo trzeba spojrzeć z dystansu i zauważyć, odkryć, skąd się to wszystkie zuo wzięło na Ziemi. A dualność nie istnieje. Sprawiedliwość nie istnieje.
Jak to skąd. Zostało przyniesione z zewnątrz. Nasza planeta jest kolonią obcych, którym zależy aby tak było.
I Ziemia się zgodziła na to.
Tylko, że 99,9 procent ludzi ma to gdzieś. Myślą, że jak coś za siebie wyrzucą, ktoś to posprząta. Błąd. Smieci zawsze będą śmierdzieć, a im więcej po sobie nie sprzątamy, tym gorzej mamy wszyscy razem. Ziemia to nasz dom, powinniśmy dbać o niego wspólnie.
Jeśli nie chcesz pomóc dosłownie i fizycznie poprzez podnoszenie rzuconego papierka za nimi lub sianie eko propagandy to zawsze zostaje zdalna opcja – praca energetyczna. Ja tak robię.
Rozumiem. Ja chyba jednak wyzbyłem się tej chęci albo … sama rozumiesz, wybór między planetą a rasą ludzką. jak się zniszczy planetę to koniec. Ale rasę ludzką można odbudować, ponownie ukształtować. Już tak było kilka razy i wydaje mi się, że wszystko zmierza do tego, że niedługo stanie się tak ponownie. Bogowie bacznie się nam przyglądają. I mają nas serdecznie dość. Ja też mam dość ludzi.
Ziemię też można odbudować. W końcu czas i przestrzeń są iluzjami. A ona nie jest jedyna w Kosmosie.
Nie Ziemia tylko Ci, którzy wtedy nią kierowali. Planeta sama w sobie nie ma nic do gadania, to skała. To kreatorzy rodzaju ludzkiego zgodzili się na taki stan rzeczy.
I tu się nie zgodzę. Bo co niby kochasz jak nie Ziemię z jej naturą? Skąd ona ma tę energię, o którą tak walczysz? Gaja to świadomość. Świadomością jest nawet komórka, która tworzyła lawę wulkaniczną eony lat temu przy powstawaniu Ziemi.
Gaja ma spokojną naturę. Ale ona została zdominowana przez energię gadów. Bez pomocy nie wydostanie się z tego. A dziś 99,9 procent ludzi ma już mentalność gada. Jest za mało dusz o wyższej świadomości aby to przepchnąć. Przykro mi.
Mi nie. Spotykam coraz więcej ludzi, którzy zmieniają swoje wibracje na wyższe. Damy radę ! Pomóż, a nie pesymizuj mi tu. Nie na darmo tu jesteś, żeby się jeszcze Twoja wiedza marnowała.
Bunt można uciszyć. Jeśli nie pomagają apele i tłumaczenia, należy przedsięwziąć stanowcze kroki. Przez tysiące lat zdawało to egzamin choć z perspektywy kogoś może to wyglądać na okrucieństwo. Ale o wiele bardziej okrutne jest pozwalanie ludziom na robienie tego, co robią dziś.
Jeśli chcesz by tak się tragicznie zakończyło to rób swoje. Ja nie chcę – dlatego piszę i wibruję po swojemu.
Nie chcę ale nie widzę już innego wyjścia. Wszystko pokazuje, że zmierzamy do samozagłady. Dosłownie.
Dlatego na przekór takim ludziom i postawom jak Ty – pojawiły się na Ziemi też dusze pozytywne, optymistyczne, kosmiczni wędrowcy, 'misjonarze', dzieci indygo & kryształowe (gwiezdne), itd. Im wystarczają bycie i praca energetyczna 🙂 Pamiętaj, że jest wiele wariantów rzeczywistości i alternatywnych wymiarów, samozagłada Ziemi jest jednym z nich (miałam te wizje wielokrotnie), ale niekoniecznie musi się ziścić NAPRAWDĘ. To nasz wybór.
Nie dogadamy się. Ja nie wierzę już w żadne misje a właściwie nigdy nie wierzyłem. Chciałem żyć spokojnie i po swojemu ale nie dano mi szansy na to. Skoro tak, mam wszystkich w dupie. Martwcie się o siebie, ode mnie pomocy już nie dostaniecie. Ludzie przestali się dla mnie w ogóle liczyć. W przeciwieństwie do Ziemi, do natury. Ja należy ratować. Za wszelką cenę.
To ratuj. W czym widzisz problem? Rób to, co najlepiej potrafisz.
Ja nie chcę robić już tutaj nic.
To robotę zostaw innym 🙂 nie przeszkadzaj swoimi negatywnymi i ponurymi wizjami 🙂
To dajcie mi spokój i środki do dostatniego życia, wynieście się gdzieś gdzie będziecie mogli dalej prowadzić swoje niecne gierki i zostawcie Ziemię w spokoju. Bo ja nie zamierzam się dostosować do Was, do waszego świata i wymogów. I nie będę tez patrzył jak odbierane mi są wolność, swoboda i wszystko inne.
Ziemia nie jest Twoją własnością. I nie zapominaj, że to Twoja Dusza wybrała sobie czas i miejsce aktualnego wcielenia. Do niej miej pretensje a nie do gadów i do nas.
Waszą również. A co, nie podoba się, co mowie i co robię? Ale Wy wymagacie ode mnie, abym ja akceptował Wasze wybory i działania. Na tym to polega. Być może wybrała takie wcielenie, aby zaczekać na dogodny moment i rozwiązać kwestię tego, o czym tu mówimy raz na zawsze.
A masz dostęp do czerwonego guzika? 😀
I tu dochodzimy do sedna problemu. naciskając taki guzik eliminujemy nie tylko siebie ale i wszystko, co tutaj żyje. Dlatego brzydzę się człowiekiem, nienawidzę go z całego serca, białego przede wszystkim. Może to nie przypadek, ze islamizacja postępuje tak szybko. Może to jest bicz boży na uczynki rasy, która w ciągu 2 tysięcy lat zniszczyła ten świat.
Szkoda. Ego przyćmiewa za bardzo Twoją piękną duszę. Żyj w spokoju <3
Jak bym miał silne ego to bym dążył do czegoś, tymczasem ja nie dążę już do niczego bo nie widzę żadnego sensu w robieniu czegokolwiek, szczególnie dla ludzi.
To po prostu bądź 🙂 i też będzie dobrze.
A skąd mam brać pieniądze na życie skoro nie chcę nigdzie pracować?
Komu się chce pracować 😀 😀 😀 jeszcze, żeby hajs fruwał z obłoczków haaa.. a tak serio, to weź wyjdź gdzieś, przebiegnij się 10km, raz, drugi raz, w ogóle zrób coś, co uciszy Twoje ego. Mnie pomaga gotowanie, bieganie, spacer z naturą. A jeśli tak bardzo lubujesz się być pod jego władaniem – nie pomogę. Inicjatywa musi wyjść od Ciebie. Dopóki ego Tobą rządzi, dopóty nigdzie się nie ruszysz.
Nie rozumiem. Co ma wspólnego ego z niechęcią do dostosowania się. Ja czuję, że nie pasuję tutaj. Praca to jest nowa forma niewolnictwa: masz spędzić tyle a tyle czasu w jakimś miejscu i robić to co ktoś chce i potem zostaje ci zapłacone tyle i tyle. A jak chcesz więcej i inaczej to albo masz ku temu zdolności akceptowalne przez innych albo nie możesz nic zrobić chyba że nielegalnie.
Podoba ci się takie coś?
A mnie nie interesuje na tyle żaden zawód aby coś robić. Robienie czegoś co mnie nie pochłania powoduje tak skrajnie negatywne emocje, że miewam myśli samobójcze z tego powodu. I koło się zamyka.
Ogromnie dużo ma, niemal wszystko. Bo to ego (ego jest ziemskie) odpowiada za Twoje pytania, wątpliwości, złość, nienawiść, niedopasowanie tutaj, żal i całą resztę. Tak Cię zaprogramowało, że nie widzisz nic innego poza strachem i wkurwem na ludzi, celowo Ciebie trzyma w niskich wibracjach. Stań z boku, wyjdź z siebie, z głowy, pobiegaj, zrób cokolwiek co uciszy Twoje ego. Spróbuj chociaż. Nie mówię tu o pracy, ale zwykłej codzienności. Praca i hajs przyjdą w swoim czasie, najpierw musisz się odprogramować z ego, bo ono Tobą zajebiście rządzi.
Ja nie potrafię zrozumieć tego, o czym ty piszesz. Jak mam wyjść z głowy, o co ci chodzi? Napisz to jakoś po ludzki bo ja nie rozumiem twoich opisów.
To właśnie ta codzienność mnie przytłacza, schemat, powtarzalność. Chciałbym od niej uciec ale nie potrafię sprostać wyzwaniom, które idą za zmianami. Nie potrafię się przystosować do otoczenia, bo odczuwam wtedy bardzo negatywne emocje i odczucia, które uniemożliwiają funkcjonowanie. I koło się zamyka. Nie potrafię nad tym zapanować, chyba że są osoby, które by cos takiego potrafiły zrobić.
Nie ma takich osób. Ty sam musisz tego dokonać. Jesteś pod władaniem ego, który tuszuje i tłumi Ci radość życia oraz kosmiczną duchowość. Wyjść z głowy – robienie czegokolwiek co pozwoli Ci się zatracić, wpaść w letarg, zapomnienie, sprawi, że odczujesz, że przestajesz istnieć (taki leciutki efekt ayahuasco lub innych halucynogenów), i im częściej będziesz 'wpadał' w ten stan zatracenia tym mniejszą władzę nad Twoim życiem będzie miało ego.
To ja tak miałem przez lata, jak się zajmowałem czymś, co lubiłem. Ale kiedy próbowałem uczynić z tego sposób na zarabianie pieniędzy, przestawało mi to sprawiać radość, bo zamiast zatracania się była tylko walka o pozycję, o to kto wie lub ma więcej itp. I przestawało mnie to interesować. Dlatego znalazłem się dziś w miejscu, gdzie wszystko mnie już tylko frustruje. Stąd mam ochotę całkowitej izolacji od świata ludzi.
To rób tak dalej, wróć do tego. Ale bardziej świadomie, bo już wspólnie z ego. Poczytaj Zelanda, Davida Hawkinsa, obserwuj siebie, swoje emocje, swój smutek, złość, itd. Ale nie identyfikuj się z nimi, nie przyjmuj ich do siebie, zaakceptuj je, porozmawiaj z nimi. Olej ludzi, zostaw ich w spokoju, skup się na sobie. Potraktuj ego jako nieproszonego gościa, nie walcz z nim, ale go oswajaj.
Dlatego już nie widzę dla siebie gdziekolwiek miejsca, bo widzę, jacy są ludzie. Oni odbierają mi radość życia, ich postępowanie męczy mnie niesamowicie. A żyć z czegoś muszę. Tylko że robienie czegoś, czego się nie lubi szybko nudzi, powoduje wypalenie. Błędne koło.
Aneta, ja muszę z czegoś żyć a w Polsce, w miejscu, w którym mieszkam, rynek pracy jest bardzo kiepski. Spędziłem 3 lata na emigracji w UK i nie chcę wracać. Nie moja kultura, czułem się tam obco i nie pracowałem w fajnych zawodach, tylko tam, gdzie było to możliwe. A że nie mam zdolności, które są teraz na topie, to w PL też zostają mi zajęcia tego typu.
ja z tego chce się wyzwolić, tylko nie wiem jak, skoro nie chcę wyjechać.
Rozmawialiśmy już wiele razy o tym, ale Twoje ego wciąż sprawia, że nieświadomie odmawiasz przyjęcia pomocy poprzez wałkowanie wciąż tego samego tematu i położenia w miejscu. Nie mam zamiaru wracać do tej kwestii. Albo coś zdziałasz i zaczniesz pracować ze sobą i szukać info po internetach, albo stoisz dalej i ziejesz nienawiścią do ludzi.
Aha, czyli mam jeździć za pracą po świecie, tak? Dziękuję, dobranoc!
Nie napisałam tego. Nie widzisz tego jak Twoje ego Cię zaślepia? I bardzo opacznie rozumujesz to co piszę do Ciebie? I jak Twoje ego się tak łatwo obraża? Przebudzenie przychodzi w każdej chwili, życzę Ci, by ta chwila szybko nastąpiła <3
Czytam Waszą rozmowę i dochodzę do wniosku, że kompletnie nie rozumiecie się. Ale wina leży raczej po Twojej stronie, bo brak Ci umiejętności wejścia w położenie. Ja doskonale rozumiem osobę, której ciężko się jest odnaleźć na rynku pracy, nie tylko w Polsce, ale w ogóle. Technologizacja oraz centralizacja przemysłu wszelakiego pozbawia dzień po dniu tysiące osób dotychczasowych sposobów zarobkowania. Ludzie zmuszani są do emigracji do innych krajów, aby mogli znaleźć zatrudnienie. Najczęściej muszą się przekwalifikować i najczęściej wykonują tam pracę niezgodną z ich wykształceniem i aspiracjami. Mam kilku znajomych pracujących w Niemczech oraz Wielkiej Brytanii, więc wiem. Moi rodzice mają firmę zajmującą się wyrobem przedmiotów z drewna, zakład stolarski i z roku na rok jest gorzej. Firmy typu Ikea zalewają rynek tanim badziewiem, które po kilku latach trzeba wymieniać na nowe ale posiada umiejętność globalnej reklamy swoich produktów, więc duża liczba osób szukając takich wyrobów kupuje Ikee, a nie wyroby tworzone przez małe firmy, które są o wiele solidniejsze i bardziej kunsztowne. Twojemu rozmówcy właśnie o to chodzi, że on chciałby robić coś, co jemu sprawia przyjemność (czyli w czym ma talent) i na czym można zarabiać, a to jest dziś bardzo trudne, jeśli nie chce się iść w totalną komercję czyli produkować tandety którą kupią ludzie.
Nie wiem, kim jesteś z zawodu i co robisz w życiu, ale wydaje mi się, że Twoje rady to takie typowe ,,zacznij wierzyć i się stanie” podczas gdy tak nie jest w większości przypadków. Podajesz w swoich opisach jakieś odległe fascynacje kimś, kto zarabia grube miliony, ale na pytania życiowe, podstawowe nie udzielasz odpowiedzi. Dlaczego? Nie chcesz się dzielić wiedzą. A może po prostu należysz do ludzi, którzy dużo mówią, a mało robią? Tak mi się właśnie kojarzysz, jako osoba, która robi to, co akurat jest do zrobienia, nie mająca swoich korzeni, przenosząca się z miejsca na miejsce, bez większych ambicji czy jakiś szczególnych pasji. Takich osób jest dziś ogromna większość, bo postępująca globalizacja wymusza na nas takie zachowanie i wszystkich tych, którzy się temu opierają wypiera poza margines.
Kapitalizm to naprawdę przejebany system, bo ten, kto owego kapitału nie posiada ma bardzo długą drogę do tego, aby go posiąść, szczególnie w takim kraju, jak Polska, gdzie dziewięćdziesiąt kilka procent kapitału narodowego przeszło w prywatne, czyli obce ręce i gdzie nikomu nie zależy, aby polskiemu społeczeństwu żyło się dobrze i spokojnie. Plus to, że nie każdy ma smykałkę do robienia interesów i chęci, aby pracować po 12 godzin dziennie i ten kapitał wyrobić. Moim zdaniem nigdy ciężko nie pracowałaś, nie musiałaś, a teraz mądrzysz się i udajesz silniejszą, podczas gdyby zaszła sytuacja, w której musiałabyś pójść do pierwszej lepszej pracy, w dodatku słabo płatnej i nie związanej z Twoimi zainteresowaniami, to byś przyliczyła padakę i zakryła się nogami. Łatwo jest radzić, jak się samemu nie zarobiło na coś. Takie ma wrażenie.
Przyjedź do Polski, znajdź pracę i potem dawaj rady. A jak nie, to nie mąć w głowie ludziom, skoro żyjesz sobie wygodnie i bez większych ambicji życiowych.
Twój komentarz trafił do spamu, teraz go zauważyłam. Jasne, nie pracowałam w Polsce, nie pracowałam fizycznie, po 12 godzin, na nockach, nie brałam kredytu, jasne, przecież ciężko wejść Ci w moje położenie 🙂 Mój blog nie jest dla Ciebie, który klasycznie analizuje tylko dla tych, którzy działają na poziomie energetycznym i chcą coś zmieniać w sobie. Muszę to uściślić pewnego dnia na głównej stronie.
Ja się nie obraziłem tylko nie widzę możliwości porozumienia się, bo reprezentujemy dwa totalnie różne światy. Mój świat to świat przywiązania się do tego, co odziedziczyłem po rodzicach, co mam przez wychowanie, tradycję. Ty chyba jesteś osobą bardzo osadzoną w tu i teraz, dobrze czujesz się w dzisiejszym świecie, radzisz sobie ze współczesnymi wymaganiami rynku pracy, z trendami. Ja nie, i tu jest ta różnica. Tylko dlaczego ja mam być stratny bo nie chcę iść ,,do przodu”? Czy każdy musi iść w tym kierunku? A nie chcę zasuwać jako portier czy pracować na zmywaku tyle tylko że nie posiadam ani zainteresowań ani umiejętności pozwalających mi na wykonywanie czegoś, co dawałoby mi w miarę konkretne zarobki pozwalające np. na swój własny dom i kilka innych rzeczy. Nie chce emigrować i szukać pracy za granicą ani przenosić się do wielkiego miasta, to nie moje klimaty są.
A co do Internetu tu też kuleję bo ja wychowałem się w epoce przed-internetowej i nie uważam Internetu za miejsce, w którym szuka się pracy czy informacji typu jak sobie radzić, nie tak przynajmniej jak ja to widzę. Nie jest to moje narzędzie. i nie chce się dostosować, to nie mój świat.
Przez 'pójście do przodu' nie mam na myśli iście do przodu w kwestii finansowej, zawodowej, itd, ale tylko i wyłącznie w kwestii duchowej, samorozwoju, wzrastania, dążeniu do przebudzenia. Ale, masz rację, nie wszyscy mają parcie na takie cele, by wzrastać duchowo. Ale z kolei tacy nie szukają informacji i pomocy na internetach, nie udzielają się na forach i nie komentują. Oboje wiemy, że to nie jest Twój pierwszy raz i zadam zasadnicze pytanie – co robisz na moim blogu? I Twoja odpowiedź, jak zwykle, będzie ta sama, zaprzeczająca. Nie wiesz co robisz. Dlaczego nie zaakceptujesz swojego stanu? „Aha, jestem taki i owaki, no i co z tego?”
Jaki nie pierwszy raz? Lasko, sama się gubisz.
I masz rację, nie moim celem jest medytacja i inne tego typu. Ja chcę mieć łatwe i przyjemne życie. I tyle. Bez wysilania się aby to mieć.
Przepraszam, najwidoczniej pomyliłam Ciebie z kimś innym. Jeśli chcesz mieć łatwe i przyjemne życie to zaakceptuj swój aktualny stan. Tyle Ci mogę poradzić.
Ja również przepraszam. Mam kiepski okres ostatnio, włożyłem dużo pracy i nie przyniosło to efektów.
Wyzbądź się oczekiwań.
Ego jest potrzebne. To dlatego dziś mamy na świecie bezpłciowość, brak oczekiwań co do innych, do respektowania praw, autonomii. Mamy beztalencia, zalewający wszystko kicz i polityków-populistów wmawiających nam, jak mamy żyć w imię społecznej poprawności. Lewacka propaganda płynąca z Zachodu powoli zalewa cały świat a rosnące w tej atmosferze pokolenia nie są nawet świadome tego, jak są manipulowane. Rodzisz się, masz podstawione pod nos to, co chcą, abyś miał i 99 procent nie pyta, co dalej. Tak ma być. Niestety, spora część osób zajmujących się duchowością również to łyknęła, stad takie kwiatki jak wyzbycie się oczekiwań czy pozbawienie się ego czyli siły potrzebnej do działania w tym świecie. Człowiek staje się robotem, któremu wciska się gotowe produkty, mówiąc mu, że to dla jego dobra ale jak zaczynasz pytać i przeciwstawiać się, mówią Ci, że to twoje ego. I bardzo dobrze, że nasze ego tak reaguje. Jedność to mrzonka w tym świecie, wystarczy popatrzeć na większość ludzi i na nich bezmyślność. Tylko ktoś pozbawiony zdrowego rozsądku dopuszcza, aby dać się kierować przez taki tłum zmanipulowanych.
Moja rada dla wszystkich: zacznijcie samodzielnie myśleć, inaczej ktoś pomyśli za was.
Jestem osobą bardzo konkretną i przyziemną, (nie rozumiem tych wszystkich czakr/piorunów kulistych/astrali, a jedyne co mi się udało osiągnąć to wzory hipnagogiczne pod powiekami i nieco doświadczeń poza ciałem) więc chętnie podzielę się swoim dokładnie rozpisanym przepisem na „bogactwo”.
W 2010 roku umiałam przeżyć za 453 złote miesięcznie (czyli 300 złotych stypendium plus zasiłek pielęgnacyjny, niezmienny od lat). 207 złotych kosztowało miejsce w akademiku, a reszta starczała na jedzenie i buty. I nawet umiałam z tego odłożyć.
Po takim dokonaniu, nawet przy zarabianiu minimalnej krajowej już zawsze będzie się bogatym – trochę jak w kawale o mądrym rabinie i kozie.
A to wcale nie znaczy, że jestem gospodarna.
Jestem zbyt leniwa, żeby wydawać pieniądze.
Czy to źle o mnie świadczy?
Ależ skąd. Czytając tu różne wypowiedzi, już niemal zwątpiłam w ludzki rozsądek. Twoje słowa jednak potwierdzają, że nie każdy musi : mieć pieniądze, bawić się w matrixy i inne karmy. Każdy ma prawo postrzegać świat na własny sposób i zgodnie z własnym odczuciem i doświadczeniem. Mało tego. Ma też prawo pisać, co mu przyjdzie do głowy, bo takie mamy czasy. I ma także prawo podejmować decyzję, czy czytać to, co ktoś napisze czy nie. Niby takie proste, a jednak… Powyższy tekst i dyskusja pod nim nikogo do niczego nie przekonały. Tak ja to widzę.
Jesteś normalna. Nie uciekasz w system, nie gonisz za nim (chyba). Ale autorka tego bloga tego nie rozumie. Podobnie, jak większość ludzi uparcie twierdzi, że zaniechanie walki jest wyjściem. A system właśnie na to liczy. Że pozbawi nas jakiejkolwiek chęci na bunt, na przeciwstawienie się jemu.
„pozbawi nas jakiejkolwiek chęci na bunt, na przeciwstawienie się jemu.” – O to właśnie chodzi 🙂
Ja też nadal nie doszedłem do zrozumienia, jak zarabiać na tym, co się kocha. Niby proste ale większość ludzi tak nie ma. Więc jak to z tym jest?
Albo się boisz albo kochasz. Strach nie pozwala Ci robić to co kochasz a co dopiero zarabiać na tym. System jest tak sprytnie rozegrany, by nie pozwalać ludziom na „samowolkę”, pozostawiając im pozornie jedyny wybór – pracę do śmierci na jego warunkach – fabryki, przemysł, banki, korporacje, itd.
Nie boję się, po prostu to co kocham jest ,,poza systemem” a więc nie można uprawiać ,,samowolki” jak to sprytnie ujęłaś. Więc nadal nie kumam, jak to jest bo według mnie właśnie poprzez system nie można robić wielu rzeczy w taki sposób, w jaki to kochamy. Tak to widzę. (Bo np. to co ja kocham według dzisiejszego systemu jest nielegalne albo nie ma na to szerszego kręgu nabywców).
No właśnie, sam sobie odpowiedziałeś. Kochać i robić to trzeba w systemie, nie poza nim. Po to jesteś tu na Ziemi, by się tego nauczyć.
Nauczyć się podporządkowania do systemu?
Nie podporządkowania się. Współpracy z nim. To on ma Tobie służyć a nie Ty jemu.
Nadal nie rozumiem. Jeśli np. jakaś korporacja robi tak, aby być monopolistą na rynku i przez zalew tanich produktów pozbawia innych możliwości zarabiania i wytwarzania czegoś, to o jakiej współpracy mowa. Brzmi dla mnie niedorzecznie. Rozwiń prosżę swoją myśl.
Poczytaj Zelanda i jego wahadła. Skupiając się na konkurencji sprawiasz tym samym, że jego siła rośnie, wysyłasz swoje myśli i energię na jego stronę. Skup się na sobie, reszta nie istnieje, ma spływać po Tobie.
Anetko, racja, z jednym wyjątkiem. Nie przebijesz głową muru czyli nie wygrasz z korporacją i reklamą, która powoduje, że ileś tam procent ludzi zamiast od ciebie kupi coś od tej korporacji. Media niszczą nam nasz świat a manipulacja jeszcze nigdy nie była stosowana na tak masową skalę, jak dzisiaj.
Dlatego wciąż uważam, że nie nie jest w wielu wypadkach możliwe zarabianie na tym, co się kocha.
Nie wygram, nie walczę, ale jestem świadoma tego. Nie rezonuję z tym, bo mnie to nie dotyczy, nawet jeśli jest ta sama branża. Nie jest możliwe, bo ludzie się boją, śpią. Nie myśl o nich, myśl o sobie.
No właśnie. Nie wygrasz. Plus to, że większość ludzi śpi, boi się powiedzieć ,,nie”. Tym samym takie jednostki, które chcą stawić opór, są na starcie skazane na niepowodzenie (no, może nie wszystkie ale większość). Ale to oznacza rezygnację z tego, co się kocha skoro to jest kontrolowane przez innych, którym nie zależy na tym, abyśmy np. mieli z tego jakiekolwiek profity. I koło się zamyka. Tym samym ciągle obstaje przy twierdzeniu, że jest bardzo trudno zarabiać na tym, co się kocha. Przykład: chcesz być rzemieślnikiem. Masz talent. Ale są ogromne fabryki, gdzie takie przedmioty są produkowane w ogromnej ilości. Firma ma ogromne pieniądze na reklamę. Więc ludzie kupią od nich, nie ode mnie. Tak to wygląda. Brak norm etycznych i prawnych tworzy wolna amerykankę, w której zawsze wygra ten, kto jest bardziej chamski, prymitywny i bezduszny.
Nie myśl o konkurencji. Właśnie dzięki takim myślom te korporacje rosną w siłę. Poczytaj Zelanda, pierwszy tom.
OK Czy ta książka jest pisana przystępnym językiem szarego zjadacza chleba czy używa słów typu energie, światy, itp. Bo jeśli tak, to nie chce mi się marnować czasu, nie kumam ezoteryki i nie jest to temat dla mnie.
Tak, śmiało czytaj.
Systemu nie da się ominąć chyba że chce się działać poza prawem. Tak to jest ustalone i 99 procent ludzi święcie w to wierzy. Fakt, dzięki temu mamy stabilność i bezpieczeństwo ale cierpią na tym Ci, którzy nie chcą się podporządkować pod społeczne zasady. I tu jest sedno problemu, a wygląda na to, że świat dąży do maksymalizacji porządku za cenę wyzbycia się przejawów buntu i odstępstwa od ogólnie ustalonych zasad. Dlatego jedynym wyjściem jest zejście na drogę przestępstwa, idea jest ważniejsza od ogółu.
Niestety. Trzeba działać! 🙂
Niestety ale żadne działanie nic nie pomoże. Ludzie nie chcą się obudzić, może dlatego, że są upośledzeni duchowo lub genetycznie? Nie wiem, ale wiem za to, że jeśli zaczniesz się przeciwstawiać, system zrobi wszystko, aby Cię usunąć. Przestaniesz płacić podatki to dobierze Ci się skarbówka. Nie założysz firmowego ubrania to dostaniesz wypowiedzenie z pracy. I tak ze wszystkim. A duchowość zaczyna się właśnie od odejścia od systemu, zanegowania jego wszystkich atrybutów i całkowitego odejścia od niego. Na przestrzeni tysiącleci pojawiali się ludzie i ruchy społeczne, które pokazywały, jak się to robi. Ale ludzie nie chcą ich tolerować, są solą w oku rządzących bo takie osoby łamią ustalone zasady, powodują chaos i anarchię w ściśle zaprojektowanym systemie. Stąd powstają takie ,,kwiatki” jak książka Zelanda, która w subtelny sposób pokazuje (za pomocą jakiś wymyślonych praw, nazywanych wahadłami), że nie da się przeciwstawić czemuś, co jest większe od człowieka. A już w Biblii, tysiące lat przed naszą cywilizacją ludzie twierdzili, że nie ma nic potężniejszego we Wszechświecie niż nasza wolna wola, wola Boga. Ale ludzie wolą czytać bzdety, albo iść na upokarzający kompromis, spełniać rozkazy byleby przeżyć. A wystarczy powiedzieć ,,nie”. Tylko to wymaga odwagi i świadomości. Oraz tego, że trzeba liczyć się z tym, że system będzie chciał Ci w takim momencie zabrać wszystko, co Ci dał: pieniądze, wpływy, kontakty, wszystkie te materialne otępiacze, bez których człowiek zdaje się już nie jest w stanie się obejść. Ty jesteś właśnie taką osoba: niby coś tam piszesz na temat wolności, ale tak naprawdę wolna nie jesteś. Robisz dokładnie to, co system chce, abyś robiła. Uważasz, że wolność wewnętrzna jest wyjściem. Niestety, ale to nie jest prawda. Uciekając do wewnątrz robisz dokładnie to, co chce system: pozbawić wszelkich oznak buntu i nieposłuszeństwa. I tyle ode mnie. Kupa bredni.
„Ludzie nie chcą się obudzić, może dlatego, że są upośledzeni duchowo lub genetycznie?” – nie, że nie chcą, nie mają takiej możliwości, właśnie przez manipulacje medialne i systemowe.
„jeśli zaczniesz się przeciwstawiać, system zrobi wszystko, aby Cię usunąć.” a czemu się przeciwstawiać zaraz?
„duchowość zaczyna się właśnie od odejścia od systemu, zanegowania jego wszystkich atrybutów i całkowitego odejścia od niego.” – wcale nie…. coś Ty… średniowiecze i samobiczowanie to nie te czasy już.
„Ty jesteś właśnie taką osoba: niby coś tam piszesz na temat wolności, ale tak naprawdę wolna nie jesteś. Robisz dokładnie to, co system chce, abyś robiła. Uważasz, że wolność wewnętrzna jest wyjściem.” – tak, pozornie tak, daję matrixowi duchowemu to czego ode mnie oczekuje 🙂 ale … 🙂 nie da się tego opisać, jeszcze nie jestem w fazie by moje odczucia przełożyć na język ziemski. Trzeba to czuć. Ja już te wszystkie fazy, co teraz opisujesz przeszłam dawno, nie uwstecznię się.
Czyli według Twojego stanu wiedzy nie da się na Ziemi uwolnić od Matrixa jednocześnie nie uwalniając się od potrzeb? bo według mnie tu tkwi haczyk: nasze Dusze pragną ciągle czegoś (i dobrze, bo się przez to rozwijają) ale pragnienie rodzi frustrację, kiedy nie może być zaspokojone. Matrix z kolei na tych potrzebach żeruje, sprytnie je kontrolując (dawkując, na zasadzie im więcej ktoś ma hajsu, tym więcej tych potrzeb może mieć, to taki przykład, ludzie są i tacy co nie muszą dużo posiadać). A według mnie świat byłby o wiele lepszy, gdyby nikt nie hamował zaspokajania tych potrzeb. Człowiek mógłby do woli doświadczać…aż by mu się to znudziło. Ale tak nie jest, bo Matrix to kontroluje.
Nie da się uwolnić, to obowiązkowy element pobytu na Ziemi. #dealwithit
A ja to widzę bardzo prosto. Dostosowałaś się dla świętego spokoju, dlatego piszesz tyle o Ego bo swoje przytemperowałaś, bo jakbyś niespokorniała, to by system Cie tak dojechał, że albo palnęłabyś samobója albo była sfrustrowaną laską, piszącą o tym, jak to jest źle.
Od początku mówiłem, że nic tu nie trzyma się kupy. Twierdziłaś, że wiesz, jak zarabiać kupę hajsu na tym co lubisz, dowodów brak. Teraz piszesz o systemie i jak z niego wyjść, okazuje się jednak, że z niczego nie wyszłaś, po prostu zmieniłaś podejście, co jednak nie znaczy, że bimbasz sobie z milionem dolców na koncie.
Podsumowując: system był, jest i będzie chyba że ludzie tutaj zechcą coś zmienić. A przeciętny Janusz żadnych zmian nie chce bo jest i za to za tępy i ma za mało jaj na to. Tyle. Kropka. Koniec.
Racja i amen.
Idź się przebiegnij 🙂 przestań tyle analizować, wejdź do swojego środka 🙂
Nie wiem, jak kolega ale ja przeczytałem Zelanda i zdołowałem się. Wynika z tego, że jeśli ktoś nie znajdzie swojego wahadła (egregoru) ma poważny problem np. z pracą. Pasuje to do mojej odwiecznej sytuacji, gdzie moje zainteresowania i umiejętności znacznie odbiegają od zapotrzebowania i rynku pracy a robić w fabryce, na taśmie czy w sklepie to bym nie chciał za bardzo.
Fakt, to co robię to ucieczka a wtedy wahadło jeszcze bardziej zaczyna ciągnąć w swoją stronę ale jeśli inne wahdadła nie są zbyt silne, aby dać energie do działania i zarobkowania, to trochę koło się zamyka jakby.
Co w takiej sytuacji?
Dajmy na to analogię – stoisz nad szeeeroką rzeką, głęboka woda, ostry nurt, takie tam, masz się dostać na drugą stronę, no jak? Pierwsza opcja – przepłynąć wpław. Ale czy umiesz pływać? Nie złapie Cię skurcz, nie utopisz się? Kto Cię uratuje? A prądy rzeczne? Nie poniosą Cię dalej, niewiadomogdzie, gdzieś, gdzie nie chcesz? Nie ugryzie Cię pirania, krokodyl, nie porwie Cię orzeł? Za dużo ryzyka, za małe szanse, ze Ci się uda. Druga opcja – poczekać. O, kładka jakaś, wskakujesz, czepiasz się jej, płyniesz trochę, o stateczek, majtek Cię wyławia, płyniesz dalej, o, ktoś ze stateczka będzie dobijał do brzegu, łódką podpływacie wspólnie. I już jesteś po drugiej stronie. Tak samo z wahadłami – czasem warto poczekać na swoje wahadełko (kładkę, stateczek, łódkę), pojawi się we właściwym czasie, kiedy będziecie razem tak samo „się wahać”, odnajdziecie siebie poprzez prawo rezonansu & przyciągania. Postaraj się być uważny, czujny, obserwuj i jak tylko coś wyczujesz, nawet maleńkie ziarenko, pączek, okruszek – chwyć to, złap. Przynajmniej spróbuj. I przestań uciekać, zaakceptuj swój stan, a zacznij żyć „tu i teraz” czekając na swoje wahadło, swój czas.
Anetko, próbuję właśnie w ten sposób i trochę mi nie wychodzi a robię tak już dość długo czyli kilka lat. I o ile na początku miałem sporo entuzjazmu i nie martwiłem się zbytnio, teraz już bliski jestem dania sobie spokoju z tym. Obserwuje rynek pracy i widzę, jak to funkcjonuje, Zeland niby pisze, aby olać to, co jest dookoła no ale z drugiej strony jeśli rozstrzał między tym, co jest dookoła a tym, jaki ja jestem i co mogę zaoferować jest zbyt duży (Zeland nazywa to pustką czyli wtedy, gdy żadne wahadło nie oddziaływuje na nas) i trwa zbyt długo to chyba jednak cos jest gdzieś nie tak. U mnie po prostu przydusza mnie sytuacja życiowa…..muszę zarabiać a z tym mam ciągle problemy, nie mam płynności no i chce zarabiać naprawdę na bardzo niszowych rzeczach a rynek pracy się zmienia, zapotrzebowania ludzi też. Trochę trudno mi w tej sytuacji opanować stres i lęk a to karmi mocno negatywne wahadło.
Co robię nie tak?
Tak, olać, odpuścić, nie myśleć, wyzerować się, pobiegać, ugotować coś dobrego, pobujać się na leżącej huśtawce, poleżeć na trawie, zamknąć oczy & skupić się na oddechu, objąć siebie w myślach, porozmawiać ze sobą, duszą, ego „Kochane moje, ruszcie doopę w troki i znajdźcie w końcu swoje wahadło, a nie, że stoicie sromotnie jak biały samotny żagiel na bezkresnym oceanie, chcecie bym robił to tamto i to? to załatwcie to Maleńkie <3" :)) Rozmawianie ze swoich strachem, lękiem, oswajanie się z nimi, obserwacja, wbrew pozorom – bardzo uspokaja… Może od tego zacznij?
Właśnie teraz złapałem się na czymś co mi chyba blokuje to, o czym mówisz. Ja chyba nie mam czegoś takiego, że chcę być kimś konkretnym w życiu, np. być jakimś specjalistą w danej dziedzinie. No i własnie tutaj ciągle nie umiem wyjść z tego myślenia, co dalej. Bo skoro nie chcę być jakimś specjalistą niejako daję przyzwolenie Wszechświatowi, ze podsuwa mi prace i zajęcia nie wiążące się z tym. I niby ok tylko żadne z tych zajęć nie kręci mnie, a wręcz przeciwnie – odpycha, wzbudza sporą niechęć. Np. uwielbiam przyrodę ale nie widzę siebie jako weterynarza, biologa czy leśnika. O, po prostu lubię przebywać na łonie przyrody, posłuchać śpiewu ptaków, mieć na balkonie jakiegoś kwiatka. Ale nauka o komórkach, o genotypach czy chodzenie w mundurze leśnika i oprowadzanie wycieczek szkolnych lub ganianie za kłusownikami to nie dla mnie. I tak ze wszystkim. Nie wiem, jak pomyśleć, aby przyciągnąć pracę, która pasowałaby mi. Lub posiąść środki na życie w taki sposób, aby ich zarabianie nie wiązało się z dyskomfortem.
Czyli wychodzi na to, że nie wiem, co chce robić i kim być a to, co daje Wszechświat też mi nie pasuje, uciekam od tego, reaguję lekiem itp. Mam zainteresowania ale na tym koniec, nie chcę dalej uczyć się i poznawać rzeczy, które z danym zainteresowaniem się wiążą ale które mnie osobiście nie pociągają.
Trochę się pogubiłem.
Spoko, nie każdy musi posiadać jakieś specjalizacje, predyspozycje. Czasem wystarczy być elastycznym, otwartym. Spróbujmy z innej strony zatem. Robiłeś biorezonans? Sprawdzałeś poziom witamin (D3 i PP), minerałów, metali ciężkich (zwłaszcza rtęci, odpowiada za aspołeczność m.in.), pasożytów, robaków? Czasem wydupczenie takich patogenów, usunięcie trucizn & toksyn z organizmu, plus dobra suplementacja, uzupełnienie niedoborów samoistnie sprawi, że ruszysz ze skrzyżowania, psyche się fajnie oczyści też, bo ciało i dusza są jednym. Jedno szwankuje to drugie też zniechęcone stoi sromotnie jak biały żagiel, bo jak ma ruszyć, skoro paliwa nie ma?
No z tą elastycznością i otwartością to u mnie trudno bo z natury jestem osobnikiem introwertycznym więc na przykład praca z klientem, handel czy w ogóle praca pośród większej ilości osób sprawia mi sporo dolegliwości negatywnych. Też nie jestem uzdolniony pedagogicznie czy technicznie (nie mam nawet prawka haha). Właściwie to ze mnie takim typowy humanista (i to w dodatku z inklinacjami artystycznymi), niby umiem sporo ale nic konkretnego, nie czuje się powołany do jakiejś konkretnej działalności na całe życie.
Biorezonansu nie robiłem. Popatrzyłem i to jest kilkanaście różnych testów, który wybrać według Ciebie? Czuję że generalnie dobrze, jestem wege, staram się mieć ruch, więc raczej pasożyty odpadają (żadnych sensacji nie ma u mnie od wielu, wielu lat). Niedobory witamin już bardziej, szczególnie w zimie, wiadomo – brak słońca, owoce i warzywa nie są takie, jak w lecie.
Moim zdaniem jakoś po prostu mało dopasowany jestem do obecnej rzeczywistości, która powoduje u mnie spory lek i niechęć. Ten pęd za kasą, pozycją, wykształceniem – tutaj czuję niechęć do tego (wzmacniam wahadło) ale też nie wiem, co chciałbym robić dokładnie (więc nie kreuje swojego wahadła a jak już nawet się czymś zaciekawię, to się okazuje, że to albo już nie na czasie albo ze brak zapotrzebowania na to lub np. okoliczności nie pozwalają mi na realizacje tego typu że musiałbym wyjechać do innego miasta i płacić sporo za nauk,e, życie tam itp. – rozumiesz, takie ,,zbiegi okoliczności” niekorzystne według mnie).
Poczytaj cudnego bloga Pepsi Eliot, sama się u niej uczę. http://www.pepsieliot.com/11-rzeczy-ktore-powinnas-zaczac-dla-robic-czesc-pierwsza/ oraz http://www.pepsieliot.com/ktore-zagrywki-ego-oddalaja-cie-okradajac-cie-ze-szczescia/ i to co miałam na myśli http://www.pepsieliot.com/lista-podstawowych-badan-ktore-pomoga-ci-ruszyc-ze-skrzyzowania/ Biorezonans Ci się przyda mimo wszystko, ja chodzę regularnie na F-scan (czulsza aparatura niz zwykły brt) do sprawdzonego naturopaty, dobiera mi od razu zioła i stosuje alternatywne metody (okłady z imbiru, wałek z kolcami, sesje z moksą, itd). Mój gada tak samo jak Ty „jajestemzdrowynicminiejestlekarzaniewidziałemodurodzenia”, ale moje obserwacje, wyczucie i wiedza mówią co innego, też go pogonię na F-scan jak będziemy następnym razem w Polsce. Póki co – poczytaj Pepsi, ona fajnie działa <3
OK poczytam, dzięki.
Sorry że jeszcze raz zapytam, czy ten biorezonans można wykonać jednorazowo, żeby w pakiecie były te wszystkie badanie? ta lista na tym blogu jest masakrycznie długa, chyba kosztuje też sporo. Kompletnie się na tym nie znam i też chciałbym uniknąć wydania co najmniej kilkuset złotych na badania, jeśli nie więcej. (Wiem, na zdrowie nigdy nie powinno się oszczędzać ale żyję z nieregularnych dostaw gotówki i muszę kombinować co i jak, rozumiesz).
Wracając do tematu, ja taki byłem od zawsze. Może mam taką linie życia, że nie jest dla mnie wielki świat, dalekie podróże, ryzyko, ciągle przemieszczanie się itp. To zawsze powodowało u mnie lęk jakiś. Nie mam czegoś takiego, jak naturalna chęć do zmiany miejsca co jakiś czas, nie mam takiego czegoś, że naturalnie przychodzi mi dostosowanie się do ciągle zmieniających się warunków czy to, żeby umieć zaaklimatyzować się w nowym położeniu. Raczej nie lubię nagłych zmian i takiego typowo zachodniego typu życia, gdzie trzeba np. jechać za pracą na drugi koniec świata, udowadniać coś, walczyć non stop o pozycje, dokształcać się byleby tylko mieć robotę. No i ta technologizacja/komputeryzacja – nienawidzę, nie znoszę, jakbym mógł to bym w ogóle nie używał komputera. Mnie pociąga wszystko, co stare stare maszyny, stare książki, stare meble, budowle, wszystko co już nie jest modne, co ma tego ,,ducha”. Tam, gdzie jest jakaś tajemnica i gdzie nie ma mody na cos, gdzie nie ma pędu aby było to wypasione, komercyjne, łatwo sprzedające się dla mas, rozumiesz…
Intuicja mi mówi, że to problem niedopasowania mojego a z czego to wynika, to już nie wiem.
Tak, F-scan kosztuje max 150zł i da Ci wszystko, to co powinieneś wiedzieć, wykrywa wszystko co nieprawidłowe w Twoim organizmie za jednym zamachem, nawet pracę organów. Trzymasz w rękach kilka minut lub mniej takie dwie pałeczki a specjalista po wszystkim odczytuje wykresy częstotliwości. Ta lista od Pepsi jest tylko listą, do Twojej informacji, wiedzy, na co zwrócić uwagę i co jest istotne dla harmonijnego funkcjonowania ciało & dusza. F-scan całkowicie wystarczy, po resztę wiedzy sięgaj do Pepsi. Tam dobrzy ludzie, pomogą.
Ja też tego nie mam co Ty, ale zaakceptowałam to, wzruszyłam ramionami, machłam rękami i nogami: „No i co z tego, że nie mam tego, nie lubię tamtego, że jestem taka i owaka? No co z tego? Jestem taka, no to jestem, przypadkowo się taka tu nie zrobiłam, nie znalazłam, nie urodziłam.” Poczytaj jeszcze to, może jesteś zaimplantowany przez obcych 🙂 http://www.pepsieliot.com/czy-jestes-w-pulapce-gwiezdnego-ziarna-kosmicznej-duszy/ Notka z nieba mi spadła, bo ludzie tacy jak Ty w ciągu ostatniego roku zadziwiająco do mnie lgną…
Anetko, sorry ale ja w żadne inne wymiary czy kosmitów nie wierzę. Wierze natomiast w to, że jak się dziś nie ma specjalistycznego wykształcenia i znajomości (szczególnie w Polsce), to ląduje się w fabryce, sklepie czy gdzieś, gdzie płacą Ci małe pieniądze, gdzie jest nie za ciekawa atmosfera i gdzie nie ma szans na wydostanie się z takiego czegoś. Tak to widzę.A ja się na żaden etat, sklep czy fabrykę nie nadaję. I wracamy do punktu wyjścia bo akceptuję siebie takim, jakim jestem mniej lub bardziej. Po prostu dociska mnie sytuacja życiowa.
badania zrobię, choćby z ciekawości.
Tak myślałam, nie musisz wierzyć, wystarczy, że ja wierzę, widzę i czuję. Na tym to polega, życie w takiej iluzji, pułapce, bez niemożności ruszenia się i robienia tego, co dusza kocha. Ja też wiele lat pracowałam w fabryce, na taśmie, ale wiesz co? Kochałam tę pracę, kochałam to co robię, mi to pasowało, nie było nudy, ludzi wokół mnóstwo do obserwacji, do własnych praktyk duchowych. Życie dało mi taką cytrynę, to zrobiłam ją po swojemu – brak odpowiedzialności w tej pracy – umysł wolny, posłuszeństwo? – ja leniwa, kreatywność wolałam oszczędzać na swoje sprawy, finanse – leciutko powyżej minimalnej, ale stać mnie było na wiele rzeczy, nauczyłam się gospodarować tak, by się samej utrzymać, mnóstwo ludzi – mnóstwo inspiracji na bloga, empatia, samorozwój. Wykorzystałam matrix do swoich celów, trochę mi pomogła moja głuchota, słyszałam to co chciałam i nieraz robiłam świadomie za 'ofiarę losu' grając matrixowymi sposobami. Ale z drugiej strony, ja również zaczęłam od ciała, im lepiej je poznawałam, tym częściej je słuchałam i odstawiałam niepasujące mu rzeczy, dusza dziękuje po swojemu za takie coś, w czystym domu/pojeździe inaczej się pracuje, działa. Był to wielowieloletni proces, by dojść do równowagi i świadomie lawirować między wybranymi przez siebie wariantami. Z całym przekonaniem piszę Ci – UWAŻAJ CO MYŚLISZ. Postaraj się myśleć świadomie, z pewnością siebie, z przekonaniem, bez gdybania, myśl, że coś robisz już teraz, że to się właśnie teraz dzieje. I czekaj, nie wątp. Wahadła lubią się wahać, ale muszą wiedzieć w którą stronę, wątpliwości juz same w sobie zaprzeczają im ruchom.
Spoko, zrobię sobie ten biorezonans bo ciekawi mnie to, poza tym ciągle mam jakiś katar po zjedzeniu ciepłych posiłków. Ale co do kosmitów i implantów to trudno mi się przekonać :). Ale przyjmijmy że są. jak można się od nich uwolnić skoro nie mamy świadomości ich istnienia i nie są one fizyczne? Załóżmy, że istnieje takie coś i blokuje to, co kocha dusza, jak sama piszesz. Ale nie widząc ani nie wierząc w takie coś to czy można się tego pozbyć? patrzyłem na ten artykuł, nie dostrzegam w sobie wielu cech, które są tam wymienione. Moim zdaniem to kwestia świadomości: jak człowiek zaczyna myśleć, uważnie obserwować, powoli składa jeden element z drugim i widzi, jak to wszystko jest skonstruowane. Przynajmniej ja tak mam i w to wierzę, bo pokrywa się z moimi obserwacjami, odczuciami czy jakby tego nie nazwać.
Mnie też się trudno przekonać do nich 🙂 ale za dużo „przypadków” miałam w swoim życiu, by nie zauważyć pewnych schematów. No cóż, podobne przyciąga podobne. Niekoniecznie i Ty musisz z nimi rezonować. Skoro nie ma się świadomości ich istnienia to automatycznie nie będziesz robił niczego, by się tego pozbyć. Trzeba chcieć od siebie, samemu się na to zdecydować, bo to jest ciężka praca i walka. A zaczyna się od rozmów ze samym sobą, z ego, z duszą. Lata praktyki, coś na pewno zacyknie. Katar po zjedzeniu ciepłych posiłków? Może te posiłki zawierają produkty zaflegmiające? Jest dużo do sprawdzenia na tych obszarach 🙂
Może jest tak, jak piszesz. Dla mnie obecny system ekonomiczny to jakiś cyrk, wymagania od pracodawców są kosmiczne (najlepiej umieć wszystko i jeszcze robić to z prędkością światła). Nie dziwię się, że coraz więcej osób ma dość bo trudno wytrzymać takie tempo życia (ja nie wytrzymuję). Moja koleżanka, graficzka, po 10 latach pracy w zawodzie stwierdziła że gdyby wiedziała, ze od praktycznej strony tak to wygląda, nigdy by nie poszła w tym kierunku a jest uzdolniona artystycznie, ale co z tego, skoro pracodawcy i rynek potrzebuje badziewnych banerów, reklam a klienci są tak wymagający i wybredni, że trudno sprostać ich oczekiwaniom (o innych rzeczach nie wspominając typu nadgodziny, ogromne tempo pracy i zarywanie nocy aby skończyć projekty). Według mnie nie powinno tak być, powinny istnieć jakieś ograniczenia, restrykcje dla pracodawców.
Do fabryki więcej nie pójdę, za dużo stresu mnie to kosztowało. Sklep i tego typu podobnie, nie nadaję się do takich prac. Mnie najbardziej odpowiadałaby praca, gdzie mógłbym robić coś związanego z moimi umiejętnościami ale bez tej gonitwy, no i plus godziwe zarobki (w Polsce naprawdę jest cos nie tak z tym, bo stawki są uważam celowo zaniżane przez pracodawców). Tylko ze póki co nie widzę takiej pracy :).
Zobaczymy co pokaże biorezonans. Staram się jeść dobrze ale jak wyjdzie, że jedzenie które jem jest złe to nie wiem, mnie nie stać na ekologiczną żywność albo na gotowanie przez pół dnia potraw. To powinno być załatwiane przez tych, co dostarczają żywność a nie spadać na barki człowieka i zabierać mu kasę i czas.
PS Od następnego postu, jeśli będą, pisze bez polskich znaków, bo mi to zabiera mnóstwo czasu a błędów bez liku :P.
Bo tak jest, mam tego przepełną świadomość jak działają wszelkie mechanizmy gospodarczo-polityczne na świecie. Jarek Kefir pisze o tym, znasz go? https://jarek-kefir.org/2017/10/30/dlaczego-w-polsce-trwa-bieda-i-wieczne-nie-da-sie-bezcenna-i-smutna-lekcja-o-zyciu/ Podobne przyciąga podobne 😉 Polacy sami sobie kreują taką Polskę jaką teraz mamy wszyscy. Trzeba działać, a najprościej – zacząć od siebie, właśnie od takich małych kroków, jak biorezonans, zmiana jedzenia na wysokowibracyjne (tudzież zmiana wahadeł). Czasem trzeba poznać działanie wroga, by wiedzieć jak z nim walczyć jego własną bronią 😉 Działaj, rusz, zmieniaj. Nic w Kosmosie nie ginie, wszystko jest tu na właściwym miejscu, nawet Ty ze swoimi wątpliwościami <3 P.S. Jestem weganką, ale nie gotuję pół dnia potraw 😛 btw, kocham to robić i tak czy siak i jak mnie naprawdę weźmie, zjem nawet frytki (z ziemniaków od farmera) o 1 w nocy :)) a eko żywność też ściema bywa, miej to na uwadze. Powoli, powoli, jeśli się zdecydujesz na zmianę, to reszta sama będzie Cię pchała. Btw. gabinet z biorezonansem ma być dobry, sprawdzony i najlepiej, jeśli prowadzi te badanie ktoś, kto się zna 'na wszystkim', spojrzy na Ciebie globalnie, z różnych dziedzin swojej wiedzy, taki certyfikowany naturopata. Zdaj się na wyczucie i "przypadek".
W 100 procentach zgadzam sie z Jackiem Kefirem, dodalbym tylko to, ze w Polsce ludzie, ktorzy mysla ,,zasluguje na cos” maja bardzo ciezko. Nie tylko musza przepychac sie przez cizbe osob myslacych ,,nie nalezy mi sie” (tutaj od razu chce sprostowac, ze nie mowa o tym, ze nalezy mi sie za nic, jak za komuny tylko za nasz wklad, uczciwa prace, dzielenie sie z innymi), ale rowniez musza stawic czola systemowi polityczno-ekonomicznemu, ktory ten stan niewiedzy i braku checi do zmian wykorzystuje (efekt lustra, pieknie powiedziane).
Ja mysle dosc podobnie do ludzi z Zachodu, i myslalem nad wyjazdem. Jest tylko jedno ,,ale”. Polska podoba mi sie pod wzgledem przyrodniczno-klimatycznym plus to, ze na Zachodzie jest bardzo daleko posunieta urbanizacja. Bylem kilkakrotnie, mam tam znajomych. Namawiali mnie na zostanie, jednak cos mi tam nie pasowalo. Nie ta energia ziemi, jesli rozumiesz, co mam na mysli. No i imigranci. Niestety, ale nie da sie tego puscic mimo uszu. Robia syf. Jest ich tam zdecydowanie za duzo i niestety ale panuje tam spory balagan. Zanizaja stawki (ach ta globalizacja 🙂 ), nie aktywizuja sie spolecznie, trudno sie z nimi porozumiec. Nie mowie, ze wszyscy tacy sa, ze tam tylko same wilki i ludzie siedzacy na socjalu ale jak ostatnio bylem w UK u przyjaciela, podlamalem sie. Z pieknego, malego, neowiktorianskiego miasteczka powstala jakas kolonia pelna ludzi z kazdej strony swiata, gdzie mnostwo osob siedzi na ulicy, nic nie robi, a niektorzy z nich zachowuja sie wulgarnie. OK mozna szukac miejsca ale ja osobiscie nie chce mieszkac w takim miejscu. Kocham spokoj, cisze, bliskosc przyrody. W Polsce mieszkajac w sredniej wielkosci miescie (jak ja) mam to na wyciagniecie reki (mieszkam na tzw. granicy wschodniej, tuz tuz Bieszczady, nieco dalej Podlasie, czego chciec wiecej). Na Zachodzie musialbym sie troche nagimnastykowc (bo i znalezienie pracy nie jest takie proste jak by sie wydawalo, wynajm odpowiedniego mieszkania tez troche kosztuje, plus kilka innych rzeczy).
Tak, troche krece sie w kolko, chcialbym i tort i wisienke. Ale wlasnie tego chce.. Stad zainteresowalem sie duchowoscia, zaczalem robic zmiany w zyciu (przejscie na wege, odpadli mi starzy znajomi ktorzy nie wnosili nic konkretnego do mojego ,,nowego” zycia, podwazylem sens robienia wielu rzeczy w ktore wczesniej wierzylem). Tylko wlasnie ten koszmarny rynek pracy, tego poki co nie umiem ,,zmasterowac”, moze dlatego ze po prostu jako jednostka nie mam mocy nad tym az takiej.
Uważam, że to co teraz sobą reprezentujesz, że masz tego wszystkiego świadomość, że idziesz mimo wszystko do przodu, to jak dla mnie to jest BARDZO DUŻO. Polska jest piękna, zgodzę się, ma specyficzną energię, ale Polacy muszą zasłużyć na nią właśnie tymi „należymisiami”, muszą najpierw się napracować i odpracować swoje tak jak Jarek pisze. Żeby mieć tort i wisienkę, trzeba najpierw ciasto wyrobić, upiec, poskładać, udekorować, a już sam fakt, że to tort a tort do łatwych i szybkich ciast nie należy, swoje robi 🙂 Ja miałam to szczęście, że trafiłam do ślicznego miasteczka, gdzie bardzo mało imigrantów jest, blisko morza, lasy, dużo zieleni w mieście, dużo miejsca do biegania. Wokół mego miasta, w obrębie godziny drogi, są imigranckie 'metropolie', których energia mnie odpycha. Zasada kolonizowania nowych miejsc przez Polaków, taka ich cecha, chcą mieć Polskę nawet na Arktyce i zrobią tam bigos za wszelką cenę. I jeszcze zmuszą, by Eskimosi to zjedli. Wszystko zależy gdzie trafisz, Anglia jest bardzo różnorodna. Wiesz, czasem się trafia nie tam gdzie się oczekuje, gdzie by się chciało, gdzie się planuje. Czasem takie 'przeszkody' są stawiane celowo przez Kosmos, dając do zrozumienia, że jeszcze nie ten czas, nie te miejsce, że może to nie to, i warto szukać gdzie indziej lub poczekać. Trzeba rezonować, ma cykać, ruszać, czuć, nie pchać się tam, gdzie Ci nie pasuje coś. I jako jednostka masz moc, ale nad swoim życiem, nie nad Ziemią 😉 Działaj, zacznij od siebie, jesteś na dobrej drodze <3
Sugerujesz skromnie, abym jednak sprobowal emigracji, poszukal pracy poza Polska? 😉
Nie sugeruję emigracji. Próbuję przedstawić tylko różne perspektywy jak patrzeć na porażki, niepowodzenia, 'tonieto', odpychania, itd. Każdy trafia tam gdzie ma trafić we właściwym czasie. Nie ma absolutnie żadnych pomyłek, nawet mimo uporczywych ingerencji ze strony obcych/gadów/matrixu. Wyczuwaj momenty, okazje, rozmawiaj ze sobą, na pewno coś kiedyś cyknie 🙂
Co do tego, oczym pisze Jacek Kefir ja dodalbym jeszcze to, ze ta sytuacja, ktora mamy obecnie, nie wynika wylacznie z grabiezczej globalizacji. Ludzie jako calosc chca miec za duzo. Chcemy miec coraz wiecej a nie rozumiemy, ze placimy za to coraz wyzsza cene. Np. chcemy miec kolejny nowy samochod. Ale ktos ten samochod musi wyprodukowac. Trzeba na to czasu, pracownikow. Wiec np. fabryka produkujaca silniki musi zatrudnic iles tam nowych osob. A jak jest wiecej osob, to automatycznie trzeba im zaplacic po rowno. A skad wziasc ciagle nowe srodki na to bez inflacji? Jedynym wyjsciem jest obnizenie zarobkow. Druga rzecz to, ze ludzi ciagle przybywa. Nie oklamujmy sie, nie stoimy jeszcze na tak zaawansowanym stopniu cywilizacji, aby dac 7 milardom poziom zachodni, a oni zaczynaja tego sie domagac bo slepi i glusi nie sa i widza, co sie dzieje, ze oni nie maja nic, a my mamy wszystko. Oczywiscie w pierwszy ruch idzie ich przyroda, wycinaja lasy na potege, buduja fabryki, proboja konkurowac z korporacjami. Rozumiem ich. Ale globalnie jest to siedzenie na lamiacej sie galezi.
Po prostu za duzo chcemy posiadac. Produkujemy stanowczo za duzo, a za malo robimy dla siebie. Za duzo pedu za blyskotkami, ktore absolutnie nie sa nam potrzebne. Ale jak pisze Jacek, wiekszosc ludzi nie obudzi sie, bo elitom na tym nie zalezy a wez odgon Kowalskiego sprzed telewizora. Predzej wygoni Ciebie z domu na kopac niz wylaczy odbiornik TV.
Pieniądze znajdą się na wszystko, o to się nie martw 🙂 tu chodzi o manipulację, o kreowanie strachu, posłuszeństwa właśnie poprzez wprowadzanie do ego elementu zazdrości, posiadania, itd. To celowo wykreowany matrix, do nauczenia się, do przeżycia 🙂 #dealwithit
Cos tam sobie porobilem dzisiaj i naszlo mnie takie pytanie od wnetrza: czy mozna zarabiac, przyciagac rzeczy, ktore wyszly calkowicie z mody, na ktore zdawaloby sie calkowicie zmalalo zapotrzebowanie? Oczywiscie nie mowie tu o jakis milionach ale po prostu o godziwych zarobkach, no, moze o po prostu dobrych pieniadzach typu wlasna chata, dobre zdrowe jedzenie, realizacja hobby, etc.
Dlaczego nie? Dopóki istnieją ludzie, których jara vintage, retro, old school dopóty można na tym zarabiać. Teraz leci w Polsce moda na hygge skandynawskie, w Anglii np takie retro & vintage lub hobbicyzm cały czas na chodzie jest, od lat, nie ma tego stylu hygge, jak w Polsce, nie ma sezonowych pogoni za danym dizajnem. Trza znaleźć umiejętnie rynek i miejsce, gdzie będzie się spokojnie zarabiało na tym, dając jednocześnie innym, to czego oczekują od Twojej pracy. Wszystko się da 🙂 trza tylko wyczuć, ruszyć i działać.
Czyli jakiekolwiek sugerowanie się rynkiem i podażą nic nie wnoszą a tylko kierują w stronę negatywnych myśli? Czyli nie warto w ogóle obserwować rynku?
No bo widzisz, moje zainteresowania są tak niszowe, że dzisiaj wiem o zaledwie kilkudziesięciu ludziach na świecie, którzy żyją z tego.
Dokładnie, nie warto. To dołącz do tej elity 🙂 zrób z tego żywą reklamę na swoich zasadach, rarytas na Ziemi. Ludzie podziwiają takich. Ja bardzo !
Tylko żebym wiedział, jak to już by było do przodu :). Plus że to są ogromne nakłady finansowe, rzędu nawet kilkuset tysięcy $ (nie bujam, tyle to ,,kosztuje”), plus to, że cześć z tych osób znam i mówią, ze sami się zastanawiają czy nie zabrać się za coś innego. A nie kłamią bo śledzę rynek i potwierdza się.
A połączenie wspólnych sił? Swoiste wejście w system, tylko po to, by go 'ograć'? Pamiętaj, to jak wygląda matrix jest tylko i wyłącznie Twoim spostrzeganiem. On ma Ci służyć, a nie Ty jemu.
W sumie to nie mam pojęcia i jak mam być szczery to męczy mnie już to szukanie i dążenie do celu. Mam coraz bardziej nieodparte wrażenie, że to nie to. Ale jakbym miał powiedzieć, co chce robić w życiu, to nie wiem :).
Właśnie. Skoro nie chce wyjeżdżać, a w miejscu, w którym mieszkam rynek pracy nie jest jakiś szczególny, jak wykreować prace, która będzie dawać i spełnienie i pieniądze?
To odpuść te szukanie i dążenie. Samo przyjdzie jak przestaniesz gonić 🙂 Jak? Nie pomogę Ci, Ty powinieneś być w tym specjalistą 🙂 ja Ci tylko powiem – odpuść, zacznij być w teraz, zwracaj uwagę na teraz, na chwilę.
No i chyba doszliśmy do sedna :). Nie potrafię być tu i teraz. Nie wiem, jak to jest po prostu … ciągle myślę albo o przeszłości albo o przyszłości. A z czasem teraźniejszym nie potrafię nic zrobić, często towarzyszy mi nuda, brak zajęcia. Plus ogromne pokłady lęków.
Zajmij się swoim zdrowiem, ugotuj coś dobrego, poszukaj informacji o pasożytach 😉 pobiegaj slow joggingiem bez muzyki w lesie. Zaakceptuj przeszłość, nie zmienisz jej, a o przyszłość się nie martw, bo ona się cały czas zmienia. Wszystko się dzieje teraz – i przeszłość i przyszłość 🙂 Jesteś tylko kropeczką w nieskończonych światach równoległych (pisałam o tym w innej notce). Nie ma Cię ani tam ani tu, jesteś tylko teraz. Twoja dwudziestapiąta wersja Ciebie na tysiącpięćdziesiątym planie pewnie kosi ogródek przy swoim pałacu i daje Ci cynka, byś działał, bo to jest możliwe 🙂 Wahadła, Panie, wahadła. Kiedy jesteś TERAZ żadne wahadło nie porusza się, masz zilion opcji do wyboru, one są na Twoje rozkazy i Ty zadecydujesz, które wahadło poruszyć. Zwizualizuj to sobie?
I na biorezonansie sprawdź poziom witaminy B3 – niacyny.
OK tak zrobię.
A jak walczyć z lękami? Np. znowu mi się szykuje bardzo ciężki okres finansowy. A sama myśl o wyjściu z domu do jakiejś pracy, najpewniej bardzo ciężkiej i nisko płatnej, powoduje u mnie depresję i ogromne lęki (bezsenność, przerażenie). Po prostu lękam się otaczającej mnie rzeczywistości do tego stopnia, że nie jestem w stanie wyjść czasami do ludzi, do tego stopnia odpycha mnie ona. Większość ludzi potrafi się zaadoptować do takich warunków albo wyjeżdża. Ja odczuwam ogromny lęk zarówno przed wejściem w tą rzeczywistością jak i wyjazdem. I stoję w miejscu. Wewnętrznie mam ogromne pragnienie, aby rzeczywistość skorelowała się z moimi potrzebami ale tak się nie dzieje.
http://www.pepsieliot.com/zaniemowilam-czyli-cierpie-na-fobie-spoleczna-co-robic/ Może Pepsi pomoże? Ona jakoś fajniej pisze 🙂
Anetko, to nie fobia społeczna tylko strach przed realiami. Co mam poradzić na to, że nie mam umiejętności informatycznych, mechanicznych, medycznych czy marketingowych. A bez tego dziś lądujesz jako kasjer albo w fabryce. Może jeszcze jakaś portiernia, praca na linii (słuchawka). Krótko mówiąc brak perspektyw na ciekawe i różnorodne życie. Ja się do takich zajęć nie nadaje.
Tak jest teraz wszędzie, nie tylko w PL. Techno-logizacja pozbawia ludzi pracy. A ja niestety umiejętności technicznych nie posiadam.
Dlatego czytam Transerfing ale widzę, że tutaj musi przyjść rozwiązanie od kogoś, kto zna się na rynku pracy i umie wyciągać ludzi z takiego położenia. Zastanawiałem się nad jakimś doradcą zawodowym ale z drugiej strony nie mogę wymagać od kogoś że mi wykreuje to, czego nie ma.
Eh… totalnieś zablokowany przez ego. Żadna praca nie hańbi, w każdej można znaleźć plusy i motywy do własnego rozwoju, wyjścia z dołka, ruszenia się. Hamuje Ciebie tylko i wyłącznie TY SAM i tylko od Ciebie musi wyjść chęć na zmiany. Jak dla mnie, fobia społeczna a strach przed realiami mają te same podłoże – strach i brak wiedzy o swoim ciele & duszy. Nie zauważasz, że czekasz na cud, że znajdziesz u mnie odpowiedzi? A ja przecież jestem Twoim przeciwieństwem, mimo, że również nie jestem umysłem genialnym i nie zaczepię się w żadnej wiodącej branży z jednego powodu – nie jara mnie to, nie jara mnie pościg za tym, zwisa mi to. Mnie jara JA i moje TERAZ, fascynuje mnie wszystko, co w danej chwili robię i daję całą siebie. Jestem w trakcie zmiany pracy, więc co mam powiedzieć? Głucha, w Anglii, ze słabym werbalnym angielskim? Gdzie pójdę do pracy? Będę szczęśliwa, jeśli na jakieś rozmowy mnie zaproszą – podnieca mnie to, że nabędę nowych doświadczeń. Czy się martwię? Nie, chociaż uczę się, czytam dużo, uaktualniam kursy, wysyłam CV i aplikacje gdzie się da. Póki co, jestem w sali luster i czekam, aż trafię na swoje 🙂
Anetko, żadna praca nie hańbi ale za to potwornie męczy. A ja nie mam siły na takie coś. Pracowałem już w fabrykach, sklepach, w kilku innych miejscach, kończyło się zawsze tak samo – depresja, stany lekowe, wizyty u lekarzy którzy definitywnie sugerowali poszukanie innego zajęcia chyba że chce skończyć jako pacjent szpitala z silnymi zaburzeniami lękowymi. Nie widzę tutaj ego tylko zwykły lek przed tym, czemu nie jestem w stanie podołać.
Może ja jestem jakiś inny ale naprawdę trudno mi zrozumieć, że rynek pracy jest tak bardzo zawężony i że nie ma w nim miejsca na ludzi, którzy chcą być poza tym wyścigiem.
Ja już dawno zarzuciłem wysyłanie CV. Nie widzę siebie w żadnym sklepie, biurze, firmie. Nie widzę siebie zasuwającego od rana do wieczora po coś, czego kompletnie nie potrzebuję. Nie chcę być niewolnikiem. Nie widzę żadnych plusów i motywów do własnego rozwoju w czymś takim bo jak dla mnie to zabija wszelki rozwój i chęć do życia. Dwa tygodnie wakacji? Sorry, po takim czymś ja potrzebuję dwóch lat odpoczynku.
To jest ego, ego, ego… Obcy w Twojej głowie, to nie jesteś Ty. Odetnij się od niego. W ego jest lęk, strach, smutek, w ego nie ma miłości, dlatego nie masz satysfakcji z niczego, cokolwiek robisz. Ego zawsze chce to czego nie ma, a tu u Ciebie cała litania chcenia 🙂 Czytaj bloga Pepsi, pisz tam komentarze, ona odpowiada, może coś zajarzy. Póki co, idź na biorezonans, zajmij się zdrowiem, uzupełnij niedobory wit B3, D3, jodu i zeruj się, rozmawiaj z ego, ze samym sobą.
Hejka, przyglądam się Waszej dyskusji i widzę, że nie rozumiecie się trochę wzajemnie :). Twój rozmówca boi się, że będzie musiał pójść do pierwszej lepszej pracy, a z tego, co wiem, nie mieszka on w wielkim mieście, gdzie ofert jest dużo i zajęć też tylko w średniej wielkości mieście, gdzie trudno jest znaleźć pracę bez znajomości czy konkretnych kwalifikacji. Jego ,,chcenie” odbieram jako strach, nie kojarzy mi się z Ego, z chceniem bo tak ma być. Ja to rozumiem bo samemu pochodzę ze średniej wielkości miasta w Polsce i wiem, jakie panują tam realia. Jacek Kefir mądrze pisze, ze jesteśmy kolonią Zachodu – u nich nawet na pipidówie można znaleźć mniej lub bardziej satysfakcjonującą robotę a u nas nieraz i w wielkim mieście ląduje się na kasie czy w jakimś zakładzie produkcyjnym. Plus zarobki, różnice są kolosalne.