Dlaczego nie wolno wybaczać? – Hę? Nie wolno chyba PRZEbaczać!
Słuchajcie,
znalazłam w jednej, ostatnio czytanej książce zacny cytat. I złapałam wielkiego zonka. Nie wiedziałam, gdzie się rozlokować, gdzie stanąć, gdzie ułożyć myśli i jak to rozkminić. Może pomożecie?
Bo rzecz się ma o wybaczaniu, przebaczaniu.
Wiecie, że istnieje różnica pomiędzy „wybaczeniem” a „przebaczeniem„?
Istnieje, i jest ona dość spora.
Przebaczenie – jest łatwe, szybkie i jednostronne. Nie wymaga zrozumienia dlaczego druga osoba zrobiła tak a nie inaczej. Jest egoistyczne, bo robimy to dla swojego świętego spokoju, dla własnej ulgi, dla uwolnienia się od ciężaru. Nie obchodzą nas pobudki ani intencje drugiej osoby.
Wybaczenie – jest ciężkim kalibrem, może wlec się latami i wymaga trudnych rozmów, analiz. Wymaga zrozumienia, empatii, wejścia w drugie buty i rozłożenia intencji drugiej osoby na czynniki pierwsze.
Tykając się polonistyki i przedrostków „wy-” oraz „prze-” zauważacie różnicę w znaczeniach wyrazów?
- WY-palić a PRZE-palić
- WY-cierpieć a PRZE-cierpieć
- WY-błagać a PRZE-błagać
- WY-wrócić a PRZE-wrócić
- WY-baczyć a PRZE-baczyć
Można się przepalić lekko w hucie tyrając kilkanaście lat nad gotowymi kanapkami, nie dążąc do zmiany pracy, ale wypalenie się już zmusza do samowolnego odejścia z tej huty, zrobienia drastycznego kroku, bo już nie masz nic w sobie, by jakaś miłość do kanapek się jeszcze gdzieś tliła.
Można przecierpieć jakiś gniot, drobiazg, zagryźć zęby i iść dalej, nie zaważając na przyczyny, ale wycierpieć jest już głębsze, boleśniejsze, bo sięga właśnie tych przyczyn, potem jest efekt, jest skutek tego wycierpienia, było warto tyle wycierpieć, by wyzdrowieć, coś uzyskać.
Można wybłagać kogoś o dostanie podwyżki, awansu i dostać to, jest zysk, ale przebłaganie już będzie wiązało się z okrężnymi ofertami podwyżki/awansu np. darmowa kawa z automatu w biurze.
Można wywrócić coś do góry nogami, porządnie, ale przewrócić tylko na boki, lekko, tak byle jak, bez efektu.
No i cytat mamy taki:
„Wybaczanie to pułapka Twojego kochanego Ego. Czy wiesz, kto wybacza? Wybacza mądrzejszy i lepszy, prawda? Toż to totalne Ego. Ty nie masz wybaczać, lecz zrozumieć tego, kto zadał Ci ból. Dlaczego do tego doszło? Czego się dzięki temu nauczyłeś? Co Ci dała ta lekcja cierpienia A wtedy nie musisz wybaczać, tylko akceptujesz!
A więc nigdy nie wybaczaj, lecz zrozum, a później zaakceptuj. Nie wolno Ci wybaczać jeśli nie zrozumiesz dlaczego cierpiałeś. Poprzez wybaczanie wciskasz drugą osobę w poczucie winy, a tego Ci robić nie wolno! Wiedz, że nikt nie zadaje cierpienia świadomie.”
Coś tu nie halo według Was? Widzicie coś?
Bo mnie rozwaliło to wyrażenie:
„(…) Poprzez wybaczanie wciskasz drugą osobę w poczucie winy, (…)”
No, ale po analizie profesorskiej z zakresu polonistyki śmiem stwierdzić, że autor tegoż cytatu miał na myśli PRZEBACZENIE a nie wybaczenie.
Bo przebaczyć można faktycznie z doskoku, bez zrozumienia, na odwal, dla własnej ulgi. Druga osoba może być zdekoncentrowana, bo ona przecież nic złego nie zrobiła, nie miała takich intencji, i na wieść, że jej „ofiara” przebaczyła – zwyczajnie poczuła „yyyy…? ale o co chodzi? co ja źle zrobiłam? gdzie popełniłam błąd?” I te poczucie winy może faktycznie mieć miejsce, zacznie się samodręczenie, głowienie się, dołowanie się.
I intencja przebaczającego z dobrej zmienia się na niefajną, ściągającą w dół, prawda?
A wybaczyć to inna bajka – najlepszym przykładem jest film i książka „Chata” Williama Paula Younga, gdzie pisarz opisuje dogłębny do szpiku kości cały proces arcytrudnego wybaczania i pojednania się ze sobą samym. Bez poczucia winy właśnie w obu stronach.
To już chyba sama sobie odpowiedziałam na to pytanie?
A jak ktoś błaga kogoś o przebaczenie? Czy oczekuje zrozumienia? Czy działa to tak samo jak w drugą stronę? Wystarczy to magiczne słówko i ofiara czuje się lżej?
Przebaczenie jest egoistyczne a wybaczenie wieje Absolutną miłością?
Przebaczenie nie dąży do pojednania z drugą osobą, ani tym bardziej ze sobą samym, natomiast „zyskiem” wybaczenia jest właśnie pojednanie i wewnętrzny spokój.
Co myślicie o tej kwestii? Poratujecie jeszcze jakimiś analogicznymi przykładami? Rozjaśnicie?
U siebie poznałam, że wybaczyć trzeba samemu sobie….
W odniesiu do drugiej osoby, zwrot wybacz mi, albo wybaczam Ci, kojarzy mi się raczej z zabawą w piaskownicy. Kiedy dzieci bawią się w Króla i Królową. Jeśli jesteś dorosły, i wypowiadasz słowa wybaczam Ci, kojarzy mi się to z pychą i poczuciem potęgi na drugim człowiekiem. Fuj. Z kolei jeśli ktoś prosi o wybaczenie, to też słabe jest, zastanawiam się wtedy gdzie jest Twoja godność…
Ale to wszystko w odniesieniu zwykłych codziennych relacji, także nie brać tego na serio.
Kiedyś rzeczywiście myślałam, że należy wybaczać innym. Gdzie zawsze, czułam opór. Ale przyszedł czas, i zrozumiałam, że to sobie należy wybaczyć. Samemu sobie. Sam na sam ze sobą pogadać, tak jakbyś rozmawiała z ukochaną Babcią lub Dziadkiem. Wysłuchać cierpliwie dokładnie tak jak by oni to zrobili. Ze spokojem i do końca. Uronić łezkę, lub dwie, no dobra u mnie był potok łez. A sam koniec zrobić sobie Kakao. Tak jak każda kochana Babcia i Dziadek by zrobił. Nie idealni, ale kochani. Zamiast dziadków może być ktoś inny życzliwy. I tak parę razy, robiłam, aż poczułam, że to nie im mam wybaczać, lecz Sobie.
Nie wiem, czy to ma jakiś sens i czy rzeczywiście nadaje się pod tym postem. Ale więcej nad słowem „wybaczam” nie mam.
Co innego ma się ze słowem przepraszam ?
Piaskownica kojarzy mi się właśnie z „mądrzejszym” Ego, no…
Pięknie napisałaś o samowybaczaniu, działa tak samo u mnie. Refleksje, rozmowy ze sobą, dystanse, i to w atmosferze ogrzewanej ciepłym ogniem dziupli zimowej, no to jest kurczę rewelacyjnie piękne. I tak, to jest właśnie wybaczanie.
Dla mnie te słowa w zasadzie nie wiele znaczą, a znaczy wszystko zrozumienie pod nimi.
Bo jak nie ma zrozumienia, to co z tych słów? A jak jest zrozumienie, to nawet często nie muszą być potrzebne do niczego.
Zrozumienie, także trochę wynosi z tej perspektywy przebaczania/wybaczania, czy poczucia winny…
W pewnym sensie wydaje mi się że takie zdrowe wybaczenie (przeorane pole do końca) to jest przywilej dostępny to pełnym zrozumieniu sytuacji, przeprocesowaniu tego emocjonalnie i świadomościowo, tak z centrum serca.
Nie da się oszukać siebie. Zdecydowanie nie bierze się z przebaczania na oczep, bo tak trzeba, bo tak wypada, aby szybciej i załatwić sprawę.
Bardzo nie zdrowe jest przykrywanie właśnie kołatających się w środku ciężkich emocji właśnie przebaczaniem, miłością na szybko. Bo przebaczenia/wybaczenia niby mają uwolnić tylko co z tego jak nie można tego wybrać po prostu, to musi się stać wewnętrznie. Takie przykrywanie sytuacji, jest jeszcze bardziej niezdrowe, niż wyjście z negatywnymi emocjami na zewnątrz.
A tak orać pole gołymi rękami to mordęga, z drugiej strony tylko na takiej ziemi coś fajnego i zdrowego może urosnąć.
Dla mnie też nie, one są mi obce, są abstrakcją podobnie jak „wiara” i „nadzieja”, nie wiem czemu.
Może ludziom zwyczajnie brakuje zrozumienia a nie wybaczenia? Może oni nie rozumieją jak „rozumieć”, nie znają empatii, nie znają rozmów ze sobą jak Milla zaznaczyła w innym komentarzu? Rozmowy ze sobą to przecież droga do psychiatryka a jak ktoś ma natłoki i gonitwy myśli to tym bardziej szybka autostrada do tego psychiatryka.
Komu się chce orać własnymi rękami… Ludzie jeszcze nie na tym poziomie świadomości, by rozumieli jak działa tworzenie karmy, blokad, łańcuchów, z których potem muszą „uwalniać” się dusze starsze, właśnie poprzez ten uciążliwy proces dogłębnego wybaczania.
Ja się niestety częściowo zgodzić nie mogę z tym co przeczytałam.Ponieważ istnieją ludzie którzy krzywdzą i robią to świadomie. To narcyzi i socjopaci.Oczywiście, to rzadkie przypadki, ale są. Gadałyśmy o tym. Miał być ślub, praca nad dzieckiem, a w tle partner, który ukrywał że od 15 lat ma HIV. O swojej epilepsji powiedział mi wszystko, łącznie z nazwiskiem lekarza do którego mam dzwonić, i jestem super przeszkolona w ratowaniu epileptyków.O HIV przez cały nasz związek nie powiedział ani słowa. A ma byłą żonę i córkę, nie wiem czy są zdrowe.Myślę że nie. I czegoś takiego mało że nie da się wybaczyć, to jeszcze nie wolno. On powinien odpowiedzieć za to karnie, ale wiesz jak angole traktują imigrantów. Nie zaraził mnie, jestem zdrowa, a trauma została. Oczywiście, do zwykłych ludzi stosuję inne kryteria.Staram się zawsze myśleć dlaczego ktoś mnie skrzywdził.Czy była w tym moja wina. I owszem, często ją znajduję. Nienawidzę konfliktów, zawsze staram się załagodzić , jeśli mogę. Nie mniej jednak są sytuacje kiedy wybaczyć się nie da, można tylko zapomnieć o takiej podłości. Spalić mosty dla własnego dobra, i starać się dojść do siebie.Sama wiem ile było we mnie przez to rozgoryczenia, i żalu, jakby wszyscy faceci nie myśleli o niczym innym, tylko jak mnie skrzywdzić i wykorzystać. Ale już się za siebie wzięłam, i skończyłam z tym głupim użalaniem się. Niestety, socjopaci są wśród nas.
Socjopaci są potrzebni w życiu, byśmy nauczyli się puszczać, wybaczać, rozumieć. Nie wolno nam zapominać, gdyż jest to zamiatanie pod dywan, łańcuchy wiążące nas z daną osobą wciąż zostają. Grunt to wyczuć czas, jeśli nie te wcielenie to w następnym na pewno podniesiesz róg dywanu i odkurzysz, bo będzie uwierać ta świadomość 🙂
Póki co – tworzymy relacje tak, na ile jesteśmy gotowi je przyjmować do siebie.
Tak w ogóle zrozumieć socjopatów/psychopatów/oszustów i wszelkiej maści „-ów”, to nie koniecznie zaraz być pobłażliwym. Wydaje mi się że można wybaczyć im to jacy są, jednocześnie nie mieć skrupułów aby się przed nimi bronić.
To że rozumiem złodzieja, nie znaczy że otwieram przed nim drzwi, wręcz przeciwnie, zabezpieczam się, rygluje, mam go na oku, czy czegoś nie odpier***.
To jest trochę też dziwne, jak boli i tłucze w środku emocjonalnie, to nauka jest wybaczyć, przebaczyć i pójść dalej, tylko żeby pójść dalej to trzeba zareagować naturalnie.
Jak dziecko gryzie cytrynę i wypluwa, nie rozwodzi się nad czy to wypada czy nie wypada. Bo to urazi „cytrynę”. Wybaczać sobie i rozumieć także siebie i swoje naturalne reakcje i odruchy… żale, gniewy, nienawiści… i wszystko inne.
Rozumiem.Macie rację.Ja nie nienawidzę nikogo, nawet nie umiem.Czasem mnie to wkurza, bo niektórym należałby się solidny kopniak w tyłek, a może nawet , żeby im podstawić nogę na schodach. Twierdzę jedynie,że ludzie są podli bardzo często dlatego że to po prostu lubią.Albo wcale ich nie obchodzi jak czuje się druga strona, mają to zwyczajnie w nosie. Nie można np całej polskiej nietolerancji dla inności, polskiej homofobii, antysemityzmu itp, tłumaczyć całe życie ciemnotą, zabobonnym katolicyzmem, czy niedouczeniem. Niektórzy kochają mieć wrogów.Najlepiej żeby to była jednostka słabsza, wtedy tak miło jest podbudować swoje nędzne ego.Polak kocha mieć wroga. Wieki uciemiężenia wyrobiły w „nas” tę potrzebę walki z jakimś niewidzialnym wrogiem. Ja mam silne poczucie sprawiedliwości po prostu. Nigdy nie wyśmiewałam się z ludzi, nie poniżam nikogo, nie ma we mnie nawet takiej potrzeby, więc tacy ludzie mnie drażnią.Oczywiście umiem być mega bezczelna, wyszczekana, a nawet chamska dla chamów, ale zawsze kosztuje mnie to dużo zdrowia, bo z tyłu głowy mam poczucie że to działanie bez sensu.
Odpuść kochana. Zajmij się sobą a nie „misjami” ratowania sprawiedliwości.
No zgadza się, to się nazywa nauczka, iście dalej, wyciągnięcie konsekwencji z błędów, lekcji i nie powtarzanie tego. To się tyczy również w kwestii wybaczania/przebaczania. Jest się ostrożnym i świadomym siebie i drugiej osoby przy kolejnym relacjach. A co dalej idzie – obchodzi się bez tego procesu – bez kradzieży, bo przecież chałupkę już solidnie się naumiałeś zabezpieczać.
Nie wiem Anetko czy będę umiała dobrze wytłumaczyć, bo ten temat też mi siedzi od jakiegoś czasu i coś widzę, ale nie umiem jeszcze ująć w słowa. Nie dzielę słów (przebaczenie- wybaczenie). Patrzę jedynie na to, co za tym słowem stoi. Jak to sobie ktoś nazwie to już mniej ważne dla mnie. Mam zrozumieć to, co dalej, a nie czepiać się słów. Za tymi słowami widzę więc coś głębszego, co będzie trudno ująć w słowa, ale postaram się. To raz.
Dwa- wybaczenie dla mnie ma nierozerwalny związek z puszczaniem, o którym piszę. Jest to więc dla mnie specyficzny rodzaj puszczania. Nie zatrzymywania bolesnych doświadczeń i nie odpychania. Na pewno nie polega na zapominaniu i udawaniu, że coś nie miało miejsca. Tu też kolejne słowo związane z tym tematem, które dla mnie jest mocno niejednoznaczne, tak samo jak wybaczanie. Pojmowanie przez większość ludzi słowa wybaczanie ma związek z dualizmem, podejściem do dobra i zła. Nie umiem jednak jeszcze Ci tego szerzej wytłumaczyć. Taka mi myśl przyszła – dualizm. Dla mnie natomiast jest to wychodzeniem poza dobro i zło. Resztę rozkmiń sama.
Jak dla mnie, nie chodzi w tym cytacie o to, „dlaczego nie wolno”, a o to, czy to jest konieczne i potrzebne. Bo jeśli nie potępiasz, nie musisz nic wybaczać. Potępienie jest ocenianiem. Ocena zaś, to sama wiesz już…. Taki to ma dla mnie związek. Jednak jeśli potępiłam, to lepiej dla mnie, jeśli przejdę proces wybaczenia. Zapomnij więc o wybaczaniu, nie oceniaj – tak podchodzę do tego.
Komu? To dobre pytanie… Najbardziej jednak sobie, że oceniłam, potępiłam. Czyny innych nie należą do mnie. Wybaczenie ma więc też związek z karmą. Każdy ma swoją i tu też z jednego wynika mi drugie, z drugiego trzecie. Nie oceniam czyjejś karmy, to nie moje zadanie. Moim zadaniem jestem ja. Jeśli nawet patrze na innych, to w sensie lustra. Bo drugi człowiek jest dla mnie lustrem. Tyle mi przyszło do głowy na tę chwilę.
Buziaki. :*
„Tu też kolejne słowo związane z tym tematem, które dla mnie jest mocno niejednoznaczne, tak samo jak wybaczanie” – to słowo przepraszam. Zdawało mi się, że napisałam. No cóż, pora obiadu…
Otóż to. Chodzi o słowo „przepraszam”, ale ja celowo pominęłam ten aspekt w notce, bo tu już, jak sama widziałaś, robi się temat rzeka z puszczaniem. Bo przepraszam i wybaczam to niemal to samo…
Doskonale rozumiem Twój dualizm – i też nie ubiorę tego w słowa. To już wysoka szkoła, bardzo wysoka.