Brzydka i przemilczana strona świata głuchych
O tym chyba się nie mówi głośno. Nie w naszym kręgu. Jeszcze nie spotkałam się z takimi rozmowami. Takimi szczerymi i bezpośrednimi. Przeważnie ten temat bywa tuszowany lub owijany w bawełnę. Nikt się nie chce do tego przyznać.
Nikt, kiedy w Polsce trwa właśnie upiększanie i epatowanie osławionej Kultury Głuchych i Polskiego Języka Migowego.
Czysty PR – marketing wizerunku.
A co z kulisami? Co z drugą stroną medalu naszego wizerunku? Co jeśli brutalnie i bezpośrednio opowiem Wam jak to jest z Głuchymi naprawdę?
Tak naprawdę.
Nie będę wskazywać winowajców palcem. Znamy ich wszyscy – edukacja szkolna i wychowanie rodzinne. Reszta to tylko swobodny przekaz od rąk do rąk. O tym napiszę na końcu.
Jestem dwukulturowa, dwujęzyczna i tak dalej. Nie należę do szpanerskiego i elitarnego świata Głuchych, nie należę też do wszechmogącego świata słyszących. Błąkam się pośrodku i nie do końca jeszcze się z tym pogodziłam. A z drugiej strony – cieszę się, że jednak nie należę do żadnego z tych światów w pełni.
Wychowując się na przemian w tych dwóch środowiskach nabyłam odpowiednie postawy, przystosowałam się do poruszania się po 'słyszącym' świecie – styl wysławiania się, zachowania społeczne, savoir vivre. Większość informacji przyswoiłam z książek, sporo mi też uświadomiła Mama, która licznymi nakazami i zakazami wprowadzała w tajniki dobrego wychowania wśród ludzi. Własne obserwacje i aktorska umiejętność naśladowania innych również wspomogły mój kodeks moralny w społeczeństwie.
Miałam to szczęście, że mam dobry kontakt z Rodzicami – nie nauczyli się języka migowego, ale rozumieli mój drugi świat, sami w nim uczestniczyli długie lata.
Ale inni tego szczęścia nie mają, nie mają wyrozumiałych i cierpliwych osób, które od dzieciństwa prowadzą osoby niesłyszące za rączkę i wpajają zasady dobrego wychowania.
Porażająca większość głuchych wychowuje się w internatach przy ośrodkach szkolno – wychowawczych. Ilu tam jest wychowawców? Kilku na cały budynek jednej płci? Jeden na koedukacyjne piętro? Różnie. Oni się nie rozdwoją, nie potroją na każdego wychowanka, nie wysłuchają, nie doradzą kiedy naprawdę trzeba. Są słyszący i myślą, że głusi przecież tacy sami, nauczą się szybko, w lot zaczają jak poobserwują innych. Bo przecież niesłyszący sami tego wymagają, prawda?
„Jesteśmy tacy sami, tylko nie słyszymy!”
Błąd.
Żadna ze stron nie zdaje sobie sprawy, jak ważnym elementem jest zwrot „TYLKO NIE SŁYSZYMY„, nie zdają sobie sprawy jak kluczowy efekt ma to na późniejsze samodzielne życie.
Głusi po prostu nie są w żadnym wypadku przystosowani do życia w słyszącym społeczeństwie.
Głusi tworzą między sobą zamknięte, hermetyczne grupy, są dla siebie, dzielą się wszystkim co mogą, nie patrzą na słyszących, na większe zgrupowania, wydarzenia. Uważają, że mają swoją kulturę, która pozwala na WSZYSTKO.
Dlatego jest tak dużo swobody, radości i śmiechu kiedy się ze sobą spotykają, zwłaszcza na gruncie krajowym. Wszystko trzeba obgadać – znajomych, stare szkoły, własne kariery zawodowe, podróże, itd.
W mediach ostatnio trwa wielka moda na Polski Język Migowy. Na kursach uczą zasad komunikacji z niesłyszącymi (klepanie w ramię, twarzą w twarz, machanie, pstrykanie światłami, itd). Ale nikt nie uświadamia specyfiki zachowań takich osób w publicznych miejscach.
Przykłady, bo jestem pewna, że nie rozumiecie co mam na myśli. Są to przykłady z moich obserwacji.
- Pewien pogrzeb. Zmarł słyszący ojciec mojego kumpla – Głuchego, wychowanego w internacie przy ośrodku. Było paru naszych wspólnych znajomych. I reszta słyszącej familii. Zgadnijcie jak niesłyszący się zachowywali? Migali żywo, śmiali się, dyskutowali, żartowali. Kiedy zapytałam kumpla, czy naprawdę wie, że umarł mu ojciec – on tylko wzruszył ramionami „Był, dobrze, ale już nie ma! Co zrobię? Trzeba żyć dalej!”. Śpieszę nadmienić, że ojciec był tym, który wprowadził syna do szkoły dla niesłyszących i sam nauczył się migowego, by mieć z nim kontakt. Lubiałam go, często odwiedzał klub dla głuchych. Ale w tym dniu to było mi trochę wstyd za moich znajomych. I było mi żal jego matki, która nie wiedziała co myśleć o tym wszystkim.
- Drugi pogrzeb, niedawno, angielski. Przybyło dużo głuchych, bardzo dużo. Większość w starszym wieku, ale byli też młodzi ze szkół specjalnych w Anglii. W tym głuchy syn Amandy, która wtedy zmarła. No i miałam używanie z obserwacji – pierwsze rzędy były dla nas. Starsi zachowywali się stosownie, migali spokojnie, nie śmiali się. Ale młodzi – żuli gumę, żartowali i wybuchali śmiechem. W tym Olivier, syn Amandy. „Helloooł?!!” Była też sytuacja, kiedy siedzieliśmy w kościele w oczekiwaniu na przyjazd trumny – jeden głuchy w średnim wieku wstał i kilka ławek dalej migał na odległość ze swoim znajomym, głośno przy tym się śmiejąc. Dodam, że cały kościół był zapchany słyszącymi. Na szczęście długo to nie trwało i kazali mu wracać do ławki.
- Wycieczki zorganizowane – przewodnik słyszący czy głuchy, nie ma znaczenia – na bank będą go olewać. Takiej sytuacji nie zauważałam, kiedy tłumaczyłam w migowym na jednej wycieczce w grupie osób słabosłyszących – wszyscy słuchali i zachowywali się odpowiednio. A jeśli ktoś nie był zainteresowany – dyskretnie oddalał się na bok nie przeszkadzając innym. Głusi, niestety, tak nie potrafią. Chociaż ostatnio to się zmienia w kwestii kultury – mamy coraz więcej niesłyszących kuratorów sztuki i oprowadzań w Polskim Języku Migowym. Bardzo dobry wstęp do nauki życia w społeczeństwie!
- Wydarzenia rodzinne – Family Dog – każą siedzieć cicho i się nie odzywać przy stole, a potem się dziwią, że głusi się buntują i nienawidzą zjazdów rodzinnych. To nie jest dobry sposób na naukę taktu i szacunku do drugiego człowieka. Mało który członek rodziny wyjaśni takiej osobie jak ma zachowywać się na chrzcie, ślubie czy 50-leciu dziadków – przyczyna jest jasna: brak chęci do komunikacji. Słyszący chcą po swojemu przeżywać wzniosłe momenty, nie chcą przegapiać chwili powiedzenia „tak” na ślubie, zamiast pisać niesłyszącemu na telefonie czy kartce co się dzieje w danym momencie i o czym gadają. I co najważniejsze – dlaczego się tak a nie inaczej trzeba zachowywać. I tu idzie kolejny punkt.
- Głusi lubią podróżować, ale czy robią to dla poczucia wspólnoty do KG i języka migowego (bo głuchy w Indiach to wciąż dobry przyjaciel!) czy rzeczywistego poznania odmiennych kultur i tradycji? Nierzadko widywałam sytuacje kiedy głusi po prostu mieli za nic swoją historię, tradycję, religię i kulturę. Bo przecież oni mają wszystko swoje. I wcale się nie muszą dostosowywać do słyszących. W Maroku spotkałam się z jednym głuchym znajomym, dobre pół dnia, ale wystarczyło, by mnie lekko zaszokować. Badr zrezygnował z ważnego obrządku religijnego w swojej rodzinie dla naszego spotkania. Byłam więcej niż pewna, że on tak robi z każdym niesłyszącym, który przyjeżdża do Marrakeszu – język migowy i KG są ważniejsze niż szacunek do rodziny. Gdybym wiedziała – odmówiłabym spotkania.
- Byłam na Malcie, mam tam dobrego kumpla, Głuchy, ale pracuje w urzędzie miejskim, nieźle przystosowany jest i bardzo kulturalny. Normalnie jak jakiś rodzynek. Kiedy byliśmy na jednym grupowym spotkaniu w restauracji na powietrzu on bardzo często tłumaczył mi się z zachowania swoich niesłyszących znajomych – „bo to głuchy od urodzenia, nie wie jak się zachowywać”; „ona głucha i w szkole na Sycylii była w internacie, rozumiesz…”. Tak, ja rozumiałam doskonale. I byliśmy zażenowani patrząc na miny kelnerek i i menedżera restauracji.
- Kiedy mieszkałam w Polsce, bywałam na wielu imprezach, spotkaniach, no wielu. W rozmowach prywatnych czy grupowych wielokrotnie uświadamiałam jak należy się zachowywać, na co uważać, na co zwracać uwagę, tłumaczyłam dlaczego tak się nie robi i dlaczego nie wolno.
Że to, co wolno w świecie głuchych to wcale nie znaczy, że też wolno w świecie słyszących. I odwrotnie.
I wciskałam im, że często zapominają, że nie są sami w publicznych miejscach. Ale to jak grochem o ścianę…
- Moralność – jest z tym kiepsko, bardzo kiepsko. Brak autorytetu rodzinnego, starszych osób, nauczyciela. Idzie w parze z szacunkiem, który wymaga stosownego zachowywania się na ulicach, w publicznych miejscach. Brakuje edukacji seksualnej, bo na tym tle Głusi zwykli miewać bezpośrednie i 'tanie' odzywki. Dla słyszących są one często uwłaczające i wołające o pomstę molestowania lub mobbingu – a dla Głuchych – normalne. Słowo „kocham Cię” jest niemal zawsze nadużywane i bez zabarwienia odpowiedzialności za uczucia drugiej osoby.
O plotkowaniu i przeinaczaniu faktów już nie wspomnę, ale w tym nie różnią się zbytnio od słyszących.
Ja rozumiem, że głusi, kiedy się widzą, to nie mogą się sobą nacieszyć, świata poza sobą nie widzą i w ogóle. Ale hej – nie jesteście sami w publicznych miejscach, nie po to macie doskonale wyostrzony wzrok, który Was również UCZY adaptować się do danego miejsca czy sytuacji. Bo mózg to wiem, że macie w porządku.
Czemu w internatach i szkołach nie uczą adaptacji w miejscach publicznych? Nie uczą savoir vivre w społecznych wydarzeniach czy ważnych sytuacjach?
Mam wrażenie, że poprzez elitarność Kultury Głuchych i ważność mniejszości GGGłusi uważają się za pępek świata i pozwalają sobie na naprawdę wiele. Lenistwo? Machną ręką i będą robić dalej to samo.
Brakuje im pokory, TAKTU i wstydu.
Nikt tego ich nie uczy – nie uczy konsekwencji za swoje czyny ani empatii do drugiego człowieka – SŁYSZĄCEGO. Wymagają specjalnego traktowania dla siebie, ale w drugą stronę – olewka?
Naprawdę mało który Głuchy przejawia szacunek do miejsca i czasu, w którym aktualnie się znajduje.
Jak to zmienić?
Wychowanie społeczne w internatach przy ośrodkach, wspólne wyjścia w miejsca publiczne, wydarzenia, aranżowanie różnych sytuacji, teatrzyki i modulacje sytuacyjne, nauka empatii i wpajanie różnorodności emocjonalnej u różnych osób, edukacja dwujęzyczna, filmy z napisami lub tłumaczem migowym (chociaż w tym wypadku uwaga skupia się na treści a nie na obserwacji zachowań aktorów). Mamy potężne Youtube – może jakieś filmiki uświadamiające, w PJM? Tyle się gada o integracji przecież, ale na razie to integracja komunikacyjno-językowa. No i bardzo ważna kwestia – edukacja seksualna od najmłodszych lat, ze ścisłym uwzględnieniem szacunku i odpowiednich postaw wobec płci.
Musimy wiedzieć, że każde, nawet najdrobniejsze, detale naszego zachowania sprawiają, że słyszący mogą nas odbierać zupełnie odwrotnie niż gdybyśmy chcieli. Z wzajemnością. Ale niestety, środowisko głuchych jest wciąż mniejszością. Popatrzcie jak dostosowały się inne mniejszości – Ślązacy? Kaszubi?
Czy oni swoim zachowaniem uważają się za pępek świata?
Cieszę się, że zgadzamy się i w tej kwestii. Urwałam kontakty z wieloma głuchymi, poczułam się już psychicznie zmęczona brakiem kultury, brakiem poczucia taktu i wieloma innymi sprawami, których opisywać mi się nie chce, bo samo wspominanie o tym wszystkim sprawia, że ciśnienie mi rośnie. Odkąd urwałam z pewnymi osobami kontakty, przestałam angażować się w sprawy KG – poczułam się wolna. Jestem osobą z głębokim niedosłuchem, nie jestem i nigdy nie będę Kulturowo Głucha, to nie mój świat, nie czuję się zobowiązana pomagać Głuchym. Po co? Mają w huk swoich sojuszników i propagatorów PJM (większość i tak tego nawet nie docenia).
Piątka! <3
Wzajemnie piątka
Hej.A ja się tu zgłaszam do was, z zupełnie innym problemem.Trochę natury osobistej.W mojej szkole medycznej, miałam zajęcia z języka migowego. Prowadził je chłopak głuchy od urodzenia, czytający z ust.Wydawało mi się że bardzo fajny, otwarty, ogromnie zaangażowany w swoją pracę i i rolę pomostu między światami. Uwierzcie mi, byłam akurat po ciężkim związku, nie zwracałam uwagi na facetów.Jestem słysząca, to było moje pierwsze spotkanie z kulturą Głuchych.Zajęcia mi się spodobały, po jakimś czasie również prowadzący, bo był w moim typie. Ja natomiast w typie jego, co bardzo mocno dał mi do zrozumienia niewerbalnie.Czyli – napaliliśmy się na siebie jednym słowem. To była bardzo kłopotliwa sytuacja, bo miałam u niego egzamin. Dał mi do zrozumienia że mu się podlizuję, bo chcę lepszą ocenę. Śmiał się podczas mojego egzaminu, że się na niego napaliłam. W życiu mnie bardziej kuriozalna sytuacja nie spotkała. Na zajęciach raz mówił że ma żonę, raz dziewczynę, tak sobie z głowy wymyślał przykłady. Po tych zajęciach, cała szkoła już huczała że jestem jego dziewczyną. Zaczęli mi się przyglądać z ciekawością. Nie wiedziałam o co chodzi.Jednocześnie chłopak mi się bardzo spodobał, więc wysłałam mu zaproszenie na Fejsie, napisałam do niego.Polubiłam jego blog na instagramie. I wtedy po przejrzeniu tego co wrzuca, odkryłam że jest gejem.Lub, jak sądzę raczej biseksem. Byłam bardzo zła, bo poczułam się oszukana. Nie wiedziałam czy sobie ze mnie kpił, czy rzeczywiście mu się spodobałam.Ale, jestem uparta, więc pisałam do niego dalej.Szczerze, co o tym wszystkim myślę.Do dziś nie przeczytał ani jednej mojej wiadomości.Jestem skutecznie ignorowana. Ponieważ myślę o ludziach dobrze, sądziłam że może on po prostu nie widzi tych wiadomości, bo nie ma mnie w znajomych.Napisałam mu więc pod zdjęciem na insta, że chcę z nim normalnie pogadać. Bo tak krzyczy o tolerancji dla Głuchych.Pruderyjny nie jest, bo znajomi geje podrzucają mu swoje prawie nagie foty, a on to publikuje, więc nie ma problemu z seksualnością.Problemem jestem ja. Czuję się fatalnie, jak kompletne zero mnie potraktował.Chciałam, po wyzłoszczeniu się że nie będzie jednak moim chłopakiem, jak dorosły człowiek, wyprostować tę idiotyczną sytuację, w zasadzie nieco śmieszną. A gdzie tam! Okopał się jak partyzant przede mną. O co tu chodzi? Może pomożecie mi zrozumieć? Czy ignorancja do słyszących jest u was na porządku rzeczy? My nie mamy dla was uczuć i nie zasługujemy na szacunek? Nie można się dogadać, tak zwyczajnie, po ludzku, jak dorośli ludzie.Pomóżcie mi zrozumieć, bardzo proszę.
Dziękuję za komentarz.
Jest bardzo przykro czytać o takich sytuacjach. Ale niczym się nie różnimy od słyszących w kwestii machlojek i hipokryzji, jak widać.
Jeśli masz mocne dowody to radzę zgłosić sprawę, złożyć skargę do dyrekcji. Twój lektor wybitnie przegiął swoje nauczycielskie kompetencje i powinien zostać wydalony (lub podjęte dyscyplinarne kroki) za brak profesjonalizmu. Nie patrz na „pochodzenie”, że niby Głuchy z wielkiej litery, że fajny i charyzmę ma, to tylko piękna reklama jego osoby by zachęcić do nauki migowego. Jest wielu innych lektorów, w Warszawie na UW uczą profesjonaliści i niech oni będą przykładem dla pozostałych w całej Polsce.
Całkiem zrozumiałe, że tak się czujesz. Chłopak zastosował typową męską praktykę uwodzenia a potem zostawił na lodzie. I nie ma tu znaczenia jego ignorancja, głuchota czy olewający stosunek do Ciebie. Nie bierz głuchoty jako przyczynę jego zachowania, bo jestem pewna, że słyszący również zachowują się podobnie. Chociaż „władza” jako lektora nad słyszącymi studentami potrafi też uderzyć do głowy.
Nie ma co oczekiwać, że on się odezwie i zechce wyjaśnić sytuację. Odpuść, zostaw to, zejdź z tego tematu, w niczym to Ci nie przysłuży.
Nie próbuj zrozumieć, bo to mężczyzna a oni rządzą się innymi „logikami” 😉
Dziękuję. Ogromnie mi pomogła nasza „rozmowa”. Absolutnie nie będzie żadnych skarg.Myślę że on dostał ode mnie wystarczającego „prztyczka” w zadufany nosek. Natomiast uważam jednocześnie, że każde spotkanie dwojga ludzi, o silnym ładunku emocjonalnym, to momenty kluczowe, które mają nas czegoś w życiu nauczyć, albo uświadomić nam nasze potrzeby. Ja zrozumiałam co mi dolega. Nie potrafię znieść spokojnie sytuacji, kiedy ktoś nie traktuje mnie jak równorzędnego partnera w rozmowie, w życiu. Dostaję wtedy białej gorączki. I to moja lekcja do przerobienia. Nie trawię mizoginii. Oraz szufladkowania ludzi. Mówię odważnie co czuję, i jestem szczera. Zapominam, że nie każdy musi być taki sam jak ja. Bardzo się cieszę że napisałam. „Chłopak, jak sądzę nie jest złą osobą, tylko Piotrusiem Panem, trzeba dać mu szansę , bo to inteligentna bestyjka. A złość tylko by zaszkodziła mojej piękności 🙂 Ale się cieszę że są fajni Głusi, którzy nie mają żadnych stereotypów w głowie. Będę czytać Twoje wpisy z zapartym tchem. Szczególnie że sama chcę niebawem wrócić do pisania swojego bloga. Pozdrawiam serdecznie i ślę dużo pozytywnej energii:)
Moja dziewczynka <3 :))